Theo Angelopoulos nie żyje

W nocy z wtorku na środę zmarł wybitny grecki reżyser Theo Angelopoulos, laureat Złotej Palmy za film „Wieczność i jeden dzień". We wtorek, o 19 wieczorem, podczas zdjęć do nowego filmu, został potrącony przez przejeżdżający motocykl. Zmarł w szpitalu kilka godzin później.

Aktualizacja: 25.01.2012 01:23 Publikacja: 25.01.2012 00:01

Theo Angelopoulos nie żyje

Foto: ROL

Urodził się 17 kwietnia 1935 r. w Atenach. Skończył wydział prawa na uniwersytecie łacińskim , a następnie studiował w Paryżu reżyserię i współpracował z dokumentalistą Jeanem Rochem. Po powrocie do Grecji pracował jako krytyk filmowy, a w 1970 r. zadebiutował filmem „Rekonstrukcja". Potem była trylogia poświęcona XX-wiecznej historii Grecji — „Pamiętny rok", „Podróż komediantów" oraz „Myśliwi".

— Ciągle wyrównuję rachunki z historią — powiedział mi kiedyś w wywiadzie. — Czasem myślę, że jesteśmy podmiotami dziejów i mamy wpływ na ich bieg. Częściej jednak mam wrażenie, że to one zmieniają nas i nasze życie. Ja sam żyłem w niespokojnych czasach, przeszedłem przez doświadczenia II wojny światowej i dwóch wojen domowych w Grecji. Moje osobiste losy w dużej mierze zależne były od historii. Czy stała się ona dla mnie obciążeniem? Z pewnością. Ale jednocześnie to ona ukształtowała mnie i stworzyła. Także jako artystę. Dlatego odprawiam w swoich filmach różne egzorcyzmy, próbuję odciąć się od przeszłości, a jednak nie potrafię od niej uciec.

W 1980 roku zrealizował „Aleksandra Wielkiego", potem były: „Podróż na Cyterę", „Pszczelarz", „Pejzaż we mgle", „Zawieszony krok bociana". W tym filmie Marcello Mastroianni w pytał: „Ile granic trzeba przejść, żeby dojść do domu?" Angelopoulos też zawsze zadawał sobie to pytanie.

— Szukałem domu przez całe życie — przyznawał.

W jednym z najbardziej z najbardziej przejmujących jego filmów „Spojrzenie Ulissesa" czuło się ogromną pustkę współczesnej europejskiej kultury.

— Kiedy w latach 60. przyjechałem do Paryża, byłem świadkiem kulturalnej eksplozji. Kino, filozofia, teatr, muzyka, nawet miłość na ulicach — wszystko to żyło, barwne i porywające. To były cudowne lata. Europa kwitła. W ostatnich dekadach czuję głównie marazm.

W 1998 roku za „Wieczność i jeden dzień" Angelopoulos dostał Złotą Palmę na festiwalu w Cannes. To byla opowieść o starym pisarzu, który żegna się z życiem, o niemożności opisania świata słowami,  przywoływaniu z pamięci chwil ważnych i nadawaniu im nowych znaczeń. O odpowiedzialność artysty i odpowiedzialności człowieka. „Wieczność i dzień" wydawała się niemodna, trochę literacka, jakby z innego czasu. Ale przecież miała w sobie uniwersalną, niezaprzeczalną siłę. Przypomniała, że kino jest sztuką.

6 lat później na tej samej imprezie pokazał „Płaczące łąki" — wielką XX-wieczną epopeję o uchodźcach, o ludziach bez domu.

— Po wojnie moje pokolenie wierzyło, że świat się zmieni — mówił. — Potem wszystkie nasze nadzieje legły w gruzach. Dzisiaj nawet we własnym kraju czuję się jak wygnaniec. Ciągle jeszcze nie znalazłem domu, w którym mógłbym żyć w harmonii ze sobą i światem.

W 2008 roku zrealizował swój ostatni film „Pył czasu" — historię miłości dwóch mężczyzn Greka i Niemca do Rosjanki, wielki epos, który toczy się przez pół wieku w Rosji, na Syberii, w Niemczech.

Bohaterami filmów Theo Angelopoulosa byli zwykle ludzie zagubieni, samotni, często wyrzutkowie z własnego kraju, wiecznie czegoś szukający. Jego inteligentne, niespieszne kino zawsze czekało na widza, który potrafił poddać się jego nastrojowi, zatrzymać się w biegu, odczytać symbole. Zadumać nad europejskim losem i XX-wieczną historią. Niewielu twórców jest dziś w stanie zdobyć się na taką refleksję.

Urodził się 17 kwietnia 1935 r. w Atenach. Skończył wydział prawa na uniwersytecie łacińskim , a następnie studiował w Paryżu reżyserię i współpracował z dokumentalistą Jeanem Rochem. Po powrocie do Grecji pracował jako krytyk filmowy, a w 1970 r. zadebiutował filmem „Rekonstrukcja". Potem była trylogia poświęcona XX-wiecznej historii Grecji — „Pamiętny rok", „Podróż komediantów" oraz „Myśliwi".

— Ciągle wyrównuję rachunki z historią — powiedział mi kiedyś w wywiadzie. — Czasem myślę, że jesteśmy podmiotami dziejów i mamy wpływ na ich bieg. Częściej jednak mam wrażenie, że to one zmieniają nas i nasze życie. Ja sam żyłem w niespokojnych czasach, przeszedłem przez doświadczenia II wojny światowej i dwóch wojen domowych w Grecji. Moje osobiste losy w dużej mierze zależne były od historii. Czy stała się ona dla mnie obciążeniem? Z pewnością. Ale jednocześnie to ona ukształtowała mnie i stworzyła. Także jako artystę. Dlatego odprawiam w swoich filmach różne egzorcyzmy, próbuję odciąć się od przeszłości, a jednak nie potrafię od niej uciec.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!