Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie dwie sprawy. Po pierwsze, wszystkie drużyny mają czas na zgłoszenie 23-osobowego składu do 29 maja. Po drugie, angielska federacja zapowiedziała, że nazwisko selekcjonera poda dopiero po ostatniej kolejce ligowej. Wszystko dlatego, że oficjalnie faworytem do objęcia posady pozostaje Harry Redknapp, który wciąż walczy z Tottenhamem o miejsce w Lidze Mistrzów.

Dlaczego Pearce się tak spieszy? Być może decyzja już zapadła i wie, że poprowadzi Anglików w polsko-ukraińskim turnieju. W końcu kilka tygodni temu dostał zielone światło, by zacząć „operację Euro 2012" i szukać kandydatów do gry. – Nie mam pojęcia, czy będę selekcjonerem. Ale niezależnie od tego, kto nim zostanie, piłkarze muszą wiedzieć, na czym stoją – twierdzi Pearce, który jest też trenerem olimpijskiej reprezentacji Wielkiej Brytanii.

2 maja leci do USA, by przyjrzeć się Davidowi Beckhamowi. Ma on dużą szansę wystąpić na igrzyskach jako jeden z trzech starszych zawodników, którzy mogą być w każdym zespole. Pearce nie zobaczy w tym czasie czterech meczów Premiership, ale broni swojej decyzji. – Oglądam pięć meczów tygodniowo. Robię to przez cały sezon. Poza tym wyjeżdżam tylko na cztery dni, a na miejscu będą moi współpracownicy – odpowiada.