Portugalia i Czechy przegrały swoje pierwsze mecze w grupach. Portugalski gwiazdozbiór wyceniany na kilkaset milionów euro ciągle się kłócił i zadzierał nosa, a Czesi na turniej mieli przyjechać po naukę. W Warszawie o półfinał zagrają piłkarze, którzy potrafili się podnieść.
Portugalczycy bojkotują media, nie rozmawiają z dziennikarzami, bo ci za bardzo krytykowali ich grę w fazie grupowej. Słychać było plotki o tym, jak piłkarze imprezują, piją, chodzą po nocnych klubach i nie potrafią ze sobą znaleźć wspólnego języka. Trener Paulo Bento tłumaczył, że mając w zespole tyle gwiazd, przyjął zasadę: maksimum wolności, maksimum profesjonalizmu.
Portugalia rozkręcała się powoli, ale wszystkie zdarzenia, które doprowadziły ją do ćwierćfinału, powinny zbudować wiarę we własne możliwości. Porażka w pierwszym meczu z Niemcami 0:1 trochę fałszowała rzeczywistość. Piłkarze Bento strzelali w poprzeczkę i słupki, przeważali, ale wynik poszedł w świat.
W meczu o wszystko z Danią Portugalia najpierw prowadziła 2:0, pozwoliła rywalom wyrównać, by zwycięskiego gola strzelić w jednej z ostatnich akcji meczu. Media zwracały wtedy uwagę na to, że Cristiano Ronaldo jest tak bardzo chory na sławę, że nie cieszy się z bramek zdobywanych przez kolegów. Wreszcie w trzecim meczu pękł i ten balon – Holendrzy obudzili bestię, Ronaldo oddał dziesięć strzałów, pięć celnych, zdobył dwa gole, które dały Portugalii zwycięstwo. Cieszyła się cała drużyna.
– Teraz wszystko jest możliwe. Kiedy zaczynał się turniej, nikt nie zaliczał nas do faworytów. Tak samo było z Chelsea, kiedy rozpoczynaliśmy Ligę Mistrzów. Chciałbym, żeby historia się powtórzyła – mówił po meczu Raul Meireles, który w maju z londyńskim klubem wywalczył tytuł najlepszej drużyny w Europie.