Polscy kibice czują się rozczarowani, bo zamiast nas w ćwierćfinale zagra drużyna, wobec której Polacy nigdy nie mieli kompleksów. Bo i jak się ich nabawić, skoro z 16 meczów z Grecją wygraliśmy aż dziesięć, a ostatnie zwycięstwo odnieśliśmy nie tak dawno, w 2009 roku, w Bydgoszczy.
Podziwu Polacy nie czuli, nawet gdy Grecy zdobyli w 2004 roku mistrzostwo Europy. Lepiej było wypominać defensywny styl gry i przypominać, że to Polacy uczyli ich gry w piłkę. Jedno i drugie po części było prawdą, bo sukcesy greckiej piłki zaczęły się niedługo po tym, gdy przyjechali tam polscy trenerzy. Grecy o tym do dziś pamiętają.
Trzeba przyznać, że wybierali mądrze. Pierwszym, który odniósł sukcesy, był Kazimierz Górski.
Do Panathinaikosu Ateny poszedł prosto z reprezentacji Polski i w pierwszym roku pracy zdobył mistrzostwo i Puchar Grecji. Trener Górski stał się tak popularny, że każdy właściciel restauracji, który kibicował Panathinaikosowi, chciał stawiać mu obiad.
Potem Kazimierz Górski podobne sukcesy odniósł z Olympiakosem Pireus, więc liczba chętnych do karmienia go wzrosła podwójnie, ale wtedy trener wiedział już, jak się po grecku odmawia.