Ponieważ klasztor jest siedzibą obecnego (koncesjonowanego przez Pekin) Panczenlamy XI, na inwestycyjne zaniedbania narzekać nie może. Wszystkie główne obiekty sprawiają wrażenie zadbanych. Szczególnie sławny posąg Buddy Przyszłości, który pyszni się pozłotą z prawie trzystu kilogramów złota. Nawiasem mówiąc klasztor Tashilunpo nie wiadomo czemu przetrwał też praktycznie bez znaczących materialnych szkód Rewolucję Kulturalną. A grobowiec (czortem) Panczenlamy X przy łaskawym wsparciu władz zbudowano w 1989 roku za 8 mln dolarów.
Mnisza organizacja nie wygląda na zacofaną, bo za używanie aparatu fotograficznego płaci się więcej niż za bilet do Kopalni Soli w Wieliczce (ok. 80 złotych), a za filmowanie około 300 dolarów. Nic więc dziwnego, że trwają właśnie w klasztorze duże roboty kanalizacyjne. Chudych mnichów też nie widziałem.
Turystów masa! Oczywiście chińskich. Lubią zwiedzać i lubią rozpychać się łokciami. Niech im będzie... są u siebie. Przypominają też o tym, kto tu rządzi, od 6.30 rano do wieczora raźne chóralne okrzyki, jakie dobiegają z miejskich koszar. Sądząc po dźwiękach gimnastyka i zaprawa żołnierzy trwa w koszarach cały boży dzień.
Szczegóły na www.rp.pl/Tybet2013 oraz na stronie www.discover4x4.com.