Czym mogłaby skutkować zimna wojna?
Wzrostem niestabilności w świecie, wzrostem asertywności Chin i bardzo poważnymi stratami gospodarczymi zarówno na Zachodzie, w tym w Polsce, jak i w Rosji.
Jak mogłoby się to odbić na sytuacji Polski?
Na pewno zmniejsza to prawdopodobieństwo osiągnięcia zaplanowanych wyników gospodarczych. Bez wątpienia mamy do czynienia z przyspieszeniem tempa wzrostu, ale problemy z Rosją osłabią ten wzrost.
Jak bardzo?
To zależy od tego jak daleko posunie się Rosja i jak twarde będą nasze sankcje. Spadek polskiego eksportu do Rosji o 10 proc, spowoduje spadek naszego PKB o 0,2 proc. To nie jest mało. Wpływ konfliktu na naszą politykę też będzie istotny. Wobec zagrożeń zewnętrznych w sposób naturalny ludzie konsolidują się wokół aktualnych przywódców. W czasie przeprawy przez rzekę koni się zmienia! Zwłaszcza jeśli rząd postępuje poważnie i roztropnie. A nasz tak robi. Musimy tu pochwalić premiera, ministra spraw zagranicznych i wszystkie osoby odpowiedzialne za naszą politykę zagraniczną.
PiS krytykuje szefa MSZ.
Chyba dzisiaj nie krytykują. Raczej mówią: no nareszcie realizuje naszą politykę.
A pan powiedziałby protestującym w Kijowie tak jak Radosław Sikorski: albo podpiszecie, albo wszyscy będziecie martwi?
Byłem uczestnikiem obrad okrągłego stołu, więc dla mnie ta wypowiedź byłaby nawet bardziej naturalna niż dla Radosława Sikorskiego.
PiS ma remedium na konflikt wschodni?
Wydaje mi się, że Polacy są dość zestresowani perspektywą konfliktu zbrojnego i nadmierne napinanie muskułów może ich tylko zrazić, a nie zachęcić do PiS. Poprą raczej polityków zdolnych do osiągnięcia kompromisu.
Ma pan wrażenie, że niektórzy na prawicy chcieliby Majdanu w Polsce?
Dobre pytanie. Uczciwie myślę, że nie. Ale nie unikają retoryki, która zachęca do protestów, do buntu.
Za dwa miesiące wybory do Parlamentu Europejskiego...
I niewątpliwie sprawa Ukrainy będzie na nie rzutować. Ukraina przywiodła Polakom na myśl sprawę, która wydawała się być już odległa, czyli bezpieczeństwo. Poglądy na ten temat są różne. Od tradycyjnych czyli, że powinniśmy się zbroić, do bardziej kompleksowych.
Czy rację ma Janusz Palikot, który twierdzi, że wejście do strefy euro byłoby najlepszym sposobem ugruntowania polskiego bezpieczeństwa?
Ja od zawsze jestem zwolennikiem jak najszybszego wejścia do strefy euro. Na pewno poprawiłoby to bezpieczeństwo Polski.
Kraje, które przyjęły euro dzisiaj narzekają.
Nie słyszę tych narzekań. Obserwuję sytuację na Słowacji, która jest bezpośrednim sąsiadem. Kiedy skończy się obecna „stracona dekada", będzie można dokonać porównania tego, jak poradził sobie kraj w strefie euro i poza nią. Dzisiaj Słowacja nie jest w dużo gorszej sytuacji niż my.
Chciałbym, żeby debata o euro przetoczyła się w trakcie wyborów europejskich. Problem z tymi wyborami jest taki, że nikt zwykle w ich czasie nie rozmawia o Europie. Konflikt ukraiński zapewne sprawi, że tym razem będzie inaczej. Jeśli tak się stanie, to trudno powiedzieć, jak ułożą się wybory, bo nie wiemy, jak Polacy zareagują na dylematy europejskie, które generalnie uważają za nudne.
PiS jest w stanie wygrać te wybory? Prognozuje się, że frekwencja w nich będzie bardzo niska, niższa niż w poprzednich, a do urn pójdą osoby lepiej wykształcone, z większych miast.
Niska frekwencja służy opozycji. Wskazuje na brak serca do aktualnej władzy. Czyli PiS może wygrać wybory.
To nada ton kolejnym rozdaniom politycznym?
Pytanie jest, kto jeszcze się pokaże. Jak widać, iluś harcowników próbuje. Weźmy np. Jarosława Gowina. Wiadomo, że jego przyszłość jest całkowicie uzależniona od tego, co się wydarzy w tym wyborach. Istotny jest wynik Palikota w porównaniu z wynikiem SLD. To też rozstrzygnie jakieś spory. Więc ważna będzie nie tylko relacja miedzy dwoma większymi ugrupowaniami, ale też mniejszymi. Wtedy będziemy mogli wyciągać wnioski i prognozować.
Współzakładał pan PO. Co pan myśli na widok transferów takich jak Michała Kamińskiego, Bartosza Arłukowicza, Joanny Kluzik-Rostkowskiej, Pawła Zalewskiego, czy też Mariana Krzaklewskiego przed poprzednimi eurowyborami?
Donald Tusk kiedyś relacjonował mi rozmowę, w której zarzucał Jarosławowi Kaczyńskiemu niską jakość ludzi w jego otoczeniu. Kaczyński miał mu odpowiedzieć, że porządki w Polsce można zrobić również brudną ścierką. Myślę, że Tusk wziął to sobie do serca.
Mnie kiedyś bardzo zbulwersowało przyjęcie pana Krzaklewskiego na listy wyborcze i było to ostatnim elementem, który zdecydował, że wstąpiłem z Platformy. Dzisiaj takim bulwersującym wydarzeniem jest pan Kamiński. Nie chodzi o to, co mówił o Platformie, bo to należy do warsztatu polityka, że o przeciwnikach mówi źle. Ważne jest to, co mówił Polakom o Polsce, o mniejszościach, o sąsiadach. Do jakich postaw i wyborów przekonywał. To były działania zdecydowanie szkodliwe dla Polski.
A co sobie pomyśli wyborca Platformy, widząc Michała Kamińskiego na listach PO?
Podkarpacki wyborca Platformy zareagował prawidłowo na pana Krzaklewskiego (były szef „S" nie wszedł wtedy do europarlamentu – red.). Zobaczymy jak zareaguje lubelski. Start byłego posła PiS z list PO to wielkie upokorzenie dla środowiska Platformy na Lubelszczyźnie. Okazuje się, że PO nie była w stanie przedstawić nikogo, kto mógłby tam być atrakcyjnym kandydatem.
Widzi pan dzisiaj jakąkolwiek wizję PO, scenariusz dla Polski, czy tylko pragmatyczne podejście do rządzenia?
Dość powszechnym zastrzeżeniem do Platformy jest brak strategicznej wizji dla Polski. Wydawałoby się, że sytuacja ukraińska powinna być podnietą, bodźcem, choćby w dziedzinie przyszłej polityki europejskiej. Można coś zaproponować np.: narzuca się aktywne działania Polski na rzecz wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. To mogłoby być w końcu jedno z najważniejszych haseł na sztandarach reprezentacji partii rządzącej , która tak dobrze się spisuje w kontekście międzynarodowym. Jeśli tego nie zobaczymy, to będzie to znaczyć, że cały czas postulat wydłużenia horyzontów i pokazania Polakom ambitnych celów, trafia w próżnię.
Jarosław Kaczyński przedstawia spójną wizję i dzisiaj może być dobrym rozwiązaniem dla Polaków zmęczonych rządzami Tuska?
Nie. I na tym polega nasz problem. Programy Jarosław Kaczyńskiego pozostają egzotyczne. To są programy, które nie dają się zrealizować i są cały czas z nurtu typowych polskich obietnic: mieszkania dla młodych czy dodatkowy bilion złotych. Do tego dochodzą dziwne obietnice, takie jak, że „będziemy karać pracodawców, którzy nie podnoszą pensji". To są pomysły niezgodne z logiką obecnego systemu i odstręczają od PiS roztropnych ludzi.
Wspiera pan Europę Plus w wyborach do PE?
Trzymam kciuki za tych kandydatów, którzy powiedzieli, że w Parlamencie Europejskiem będą chcieli wstąpić do międzynarodówki liberalnej. Może się tak stać, co dla mnie jest bardzo przykre, i szkodliwe dla Polski, że nikogo nie będziemy mieli w tym ugrupowaniu, a to jest trzecia największa siła w europarlamencie. Deklarację wstąpienia do tej międzynarodówki zgłosili Paweł Piskorski, Andrzej Celiński, prof. Jan Hartman i Andrzej Potocki. Za nich trzymam kciuki. Ale powiedziałem sobie, że żadnej partii i żadnej listy nie będę w tych wyborach wspierał.
Co pan myśli, słuchając Janusza Palikota, który mówi o Janie Pawle II, że byłby zdziwiony, gdyby Wojtyła nie miał dzieci?
Antykatolickie wypowiedzi Janusza Palikota mnie rażą i obrażają. Rozumiem, że uważa on, iż największą przeszkodą dla modernizacji Polski jest Kościół katolicki. Ja z tą opinią się nie zgadzam. Widzę innych, znacznie skuteczniejszych hamulcowych.
Kogo?
Choćby tradycjonalistyczne ugrupowania jak PSL czy PiS, czy duży segment polskiej opinii publicznej, który powołuje się na religię, ale hamuje modernizację Polski ze względu na własne interesy. Nie ma to nic wspólnego z tym, czy oni chodzą do kościoła, czy nie.
Nadchodzi zmierzch PSL?
Uniosłem brwi, kiedy zobaczyłem, że do rządu powrócił Marek Sawicki. Pamiętam z jakich powodów odszedł. To nie była kwestia kompetencji czy wygaśnięcia mandatu politycznego, ale dość żenujący przykład nepotyzmu i korupcji. Partia, która nie może sobie poradzić z tego typu kulturą polityczną jest skazana na wygaśnięcie.