Prokuratura wszczęła śledztwa w dwóch wątkach afery taśmowej ujawnionej przez „Wprost", jednak ABW, wbrew informacjom niektórych mediów, nikogo do tej pory nie zatrzymała.
W sprawie jest nowy akcent: prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski przekazał do ABW zawiadomienie, które zawiera informacje uzyskane podczas rozmowy z Janem Kulczykiem. Doszło do niej 10 czerwca z inicjatywy biznesmena, który „wcześniej sygnalizował prezesowi NIK, że ma do przekazania informacje o różnych nieprawidłowościach" – wynika z oświadczenia Izby.
Wbrew wczorajszej informacji „GW" funkcjonariusze ABW nie zatrzymali ani menedżera restauracji, w której nagrano potajemne rozmowy polityków, ani funkcjonariusza BOR Dariusza P. – Nie było zatrzymań – mówi Maciej Karczyński, rzecznik ABW.
Skąd pogłoski o zatrzymaniach? Jak ustaliła „Rz", Dariusz P. znalazł się w kręgu podejrzeń, bo jest znajomym dziennikarza „Wprost". To właśnie on miał dostarczyć Piotrowi Nisztorowi dokumenty na temat urzędniczki z Kancelarii Premiera, która miała pracować dla agencji towarzyskiej. Nisztor opisał sprawę kilka miesięcy temu.
Jednak nasi rozmówcy nie wierzą, by P. był zamieszany w sprawę obecnych nagrań. – Darek byłby na to za krótki – odpowiada „Rz" jeden z szefów BOR na sugestię, że to P. miałby stać za nagrywaniem polityków. – ABW staje na głowie, by wykryć, kto nagrywał. To już nie jest sprawa dotarcia do prawdy, ale honoru ministra Sienkiewicza – dodaje.