Obywatelski projekt ustawy o repatriacjach leży w Sejmie już prawie cztery lata – od września 2010 r. Zajmuje się nim podkomisja nadzwyczajna pod przewodnictwem posłanki PO Joanny Fabisiak. Prace stoją w miejscu, bo od miesięcy nie zwołuje ona kolejnych posiedzeń.
Polacy tam zginą
– Moim zdaniem rządowi w ogóle nie zależy na Polakach. Problemy osób tyle lat temu zesłanych na Wschód nie mają dla niego znaczenia – żali się „Rz" Walentyna Kamińska. Dziś mieszka w Świątnikach Górnych pod Krakowem, ale do kraju przyjechała w 1995 r. z Kazachstanu.
Jak opisuje, sytuacja jest tam dramatyczna. – Teraz Kazachstan buduje własne państwo, ściąga własnych repatriantów. Polacy zesłani z Kresów Wschodnich nie mają żadnych możliwości. Jeżeli Polska się o nich nie upomni, to oni zginą w tych stepach – twierdzi.
Gdy pani Walentyna przyjeżdżała do Polski, żadnej ustawy repatriacyjnej nie było. Uchwalono ją w 2000 r. Na jej mocy do tej pory udało się ściągnąć do kraju niespełna 4,8 tys. osób.
Rozwiązaniem miał być projekt nowej ustawy, nad którym pracował Maciej Płażyński. Planował go zgłosić w Sejmie 12 kwietnia 2010 r. Nie zdążył, zginął w katastrofie smoleńskiej.