Akurat mija mniej więcej 65 lat ?od czasu, gdy w podkrakowskiej wsi Mogiła na polach odebranych rolnikom za znikomą część ich ówczesnej wartości zaczęły wyrastać mury pierwszych – jeszcze dwupiętrowych i przykrytych spadzistym dachem ?– budynków mieszkalnych nowego miasta mającego być „socjalistycznym". Tutaj rzesze ściągniętych do budowy chłopów przechodziły pośpieszny kurs miejskiego życia i PRL-owskiego „awansu". Tutaj wyrósł i zgorzkniał Mateusz Birkut – bohater Wajdowskiego „Człowieka ?z marmuru". Stąd czerpał inspirację Adam Ważyk do piołunowych strof „Poematu dla dorosłych", tak ważnego dla pokolenia, jakie przeżyło pierwszy z polskich powojennych przełomów w październiku 1956.

Zbudowana w miejscu ekonomicznie bezsensownym, tylko w celu zrównoważenia „reakcyjnego" Krakowa, okazała się Huta grabarzem tego bezsensu. To właśnie „huciani" robotnicy mający być janczarami komunizmu, najskuteczniej – obok stoczniowców z Gdańska – przeciw komunizmowi wystąpili. Ale też oni zapłacili najwyższą cenę bezrobocia ?i biedy, gdy – po upadku komuny ?i przesławnego pomnika Lenina ?w nowohuckiej alei Róż, zwanego popularnie „brzydalem" – także do Huty weszła ekonomia. Są przecież oni i ich trwający do dziś dramat nieusuwalnym składnikiem historii Krakowa, podobnie jak stumanione wiejskie chłopaki wyrabiające po 200 procent normy, a potem zalewające swój ból tanią gorzałą. Podobnie ?jak obrońcy krzyża postawionego ?w miejscu, gdzie władza – pod wrażeniem narodowego poruszenia 1956 roku – zgodziła się na budowę kościoła, a potem nie dotrzymała słowa. Fałszywe idee nie umierają łatwo, ich widma straszą przez kolejne epoki. Pouczająca to opowieść, nie tylko tutaj. Obawiam się jednak, że wolimy jej nie słuchać.

Bowiem ani stary Kraków nie zaakceptował Huty i nie zlał się z nią, ani Huta nie stała się częścią Krakowa, mimo że od dawna nie jest osobnym miastem. Jedyną krótka epoką, kiedy ludzie z Rynku działali ramię w ramię ?z ludźmi z Kombinatu, były czasy „Solidarności", zarówno tej niezapomnianej pierwszej, jak i tej jeszcze bardziej niezwykłej - podziemnej. Potem wszystko wróciło na dawne tory, zabytkowy Rynek żyje spokojnie odwrócony od spraw – jak to się tutaj powiada - „hucianych". Za to w Hucie rośnie w siłę lokalny patriotyzm młodszego pokolenia i ruch zmierzający do rozwodu z podwawelskim grodem. Symboliczna jest nawet przebudowa łączącej oba miejskie organizmy ulicy Mogilskiej, mająca na celu jej zwężenie i dostosowanie do potrzeb pieszych. Może będzie ładniej, ale aleja Róż znajdzie się jeszcze ?dalej od Rynku. Czy stary, szacowny Krakówek pojmie kiedyś, że Huta i huciani ludzie nie są tylko pozostałością po wybryku komuny? Że kombinat hutniczy – obojętnie, czy jak niegdyś ?„im. Lenina", potem „im. Sendzimira" czy dziś „ArcelorMittal" – jest zarazem poligonem i wyzwaniem dla krakowskiej nauki? A jednocześnie: czy kiedyś Huta poczuje, że nie jest tylko przemysłowym miastem jak inne, ale wygrała niesłychany los na loterii dziejów przez tak bliskie sąsiedztwo ?z nauką, historią, kulturą i pamięcią?

Autor jest dziennikarzem, pisarzem. ?W latach 1980–1990 był ?wiceprezesem SDP. Współpracował z „Rz".  ?Były konsul generalny RP w Nowym Jorku ?i b. ambasador RP w Bangkoku. ?Autor wielu książek.