Powinna istnieć daleko lepsza koordynacja działań, żeby jeden ośrodek miał informacje, jak się realizuje zobowiązania rządowe, jakie są inicjatywy pozarządowe. Wiem, że jest mianowany pełnomocnik rządu ds. wspierania reform na Ukrainie – wiceminister finansów Artur Radziwiłł, ale mam wrażenie, że on jest tak zajęty, iż niewiele czasu ma na koordynację tego tak ważnego odcinka. Nie sposób przecenić geopolitycznego znaczenia tego, co może się stać na Ukrainie, zwłaszcza dla najbliższych sąsiadów, w tym Polski.
A jak pan ocenia stan polskiej gospodarki?
Na tle Europy prezentuje się nieźle. Wzrost PKB o ponad 3 proc. jest w porównaniu z innymi krajami dobrym osiągnięciem. Na krótką metę nie ma większych problemów. Poważne widać w nieco dłuższej perspektywie. Zatrudnienie będzie spadać bez dalszych reform. Warunki dla prywatnych inwestycji są na tyle niekorzystne, że mało się inwestuje. Jest za dużo barier dla prywatnych inwestorów.
Ponadto tempo wzrostu łącznej efektywności, za którą kryją się innowacje i przemiany strukturalne w gospodarce, choć nadal dodatnie, jest dużo wolniejsze niż było kilka lat temu. Uważam, że naszym celem narodowym powinno być umocnienie wzrostu gospodarczego. Od tego zależy, ilu wyjedzie z kraju młodych, zdolnych, wykształconych ludzi, od tego zależy też pozycja Polski w świecie. To, co mnie uderza w kampanii prezydenckiej, to że gdyby zapowiedzi gospodarcze większości kandydatów były zrealizowane, osłabiliby oni naszą gospodarkę i przy okazji naszą obronę – środki na nią biorą się przecież z rosnącej gospodarki. A wszyscy prezentują się jako patrioci.
Andrzej Duda za główny cel swojej prezydentury stawia odbudowę gospodarki.
Kandydat PiS na prezydenta nie odróżnia chyba Polski od Ukrainy. Gdyby tam pojechał, zobaczyłby, jak wyglądałby – pod pewnymi względami – nasz kraj, gdyby był realizowany program PiS.
Nasza gospodarka wyglądałaby jak ukraińska?
Odkładanie prywatyzacji, lekceważenie stabilności finansów publicznych to część programu PiS. Przypominam sobie, że za rządów tej partii odpolitycznianie gospodarki, czyli jej prywatyzacja, traktowano podejrzliwie, przez co prawie niczego nie sprywatyzowano. W Polsce wyborcy są nadmiernie pobłażliwi dla polityków, a jeszcze bardziej dla kandydatów na polityków.
Co ma pan na myśli?
Większość kandydatów na prezydenta wciska nam kit, albo wręcz lekarstwa gorsze od choroby, jako recepty na cud. W zachodnich demokracjach polityk składający puste deklaracje się kompromituje. Andrzej Duda przedstawia wiele obietnic, nie mówiąc, jak je sfinansuje.
Twierdzi pan, że wciska Polakom kit?
Jeśli mówi, że trzeba „odbudować” gospodarkę, to daje do zrozumienia, że jest zniszczona. Stawia fałszywą tezę. To bez dalszych reform czeka nas spadek zatrudnienia, co będzie ciągnąć gospodarkę w dół, a kandydat PiS chce jeszcze powrotu do wcześniejszego wieku emerytalnego, czyli chce pogłębić problem. Zamierza zwiększyć wydatki na dzieci. Ale skąd weźmie pieniądze na te dzieci? Polityk odpowiedzialny to taki, który jest odpowiedzialny za słowo, ale również za finanse państwa.
Kandydat PiS krytykuje prezydenta Komorowskiego za zgodę na podniesienie VAT.
W czasie, kiedy budżet się nie domykał, trzeba było podnieść ten podatek. Oczywiście, lepiej byłoby, gdyby obniżono wydatki, ale to, że Polska miała problem z finansami publicznymi wynikało w części z tego, że kiedy mieliśmy dobrą koniunkturę w latach 2005-2007, obniżano podatki, czemu nie towarzyszyła racjonalizacja i reformy po stronie wydatków. A potem przyszły trudniejsze czasy.
Szkoda, że kandydat Duda nie skrytykował rządzącej koalicji za prawdziwy ruch do tyłu, czyli za skok na OFE. Bo PiS popierał ten skok.
W Polsce mamy absurdalną sytuację polityczną. Największa partia opozycyjna popiera te decyzje koalicji rządzącej, które były złe, a sprzeciwia się dobrym. Nie musi być tak, że opozycja jest zawsze destrukcyjna. Tak nie jest w krajach, na których powinniśmy się wzorować: w Niemczech, Szwecji, Wielkiej Brytanii. W Szwecji partie potrafią się porozumieć w najważniejszych sprawach, jak miało to miejsce ostatnio między Moderatą a socjaldemokratami. Stan politycznej wojny w Polsce nie musi trwać zawsze. Musimy podnosić wymagania względem klasy politycznej. My, ludzie poważni, nie możemy sobie pozwolić dać się traktować niepoważnie.
Andrzej Duda chce powołania Narodowej Rady Rozwoju.
Niech PiS zgłosi od razu postulat budowy ministerstwa szczęścia, jak u Orwella. Albo ministerstwa prawicowego szczęścia.
Czy w Polsce dochodzi do zemsty układu? Według tygodnika „W Sieci” senator PiS Grzegorze Bierecki i SKOK-i są niszczone podobnie jak Roman Kluska i jego Optimus.
Zacznijmy od faktów. Parę miliardów przekazano ze środków wpłacanych przez banki do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (BFG), żeby ci, którzy składali oszczędności w SKOK-ach, nie stracili swoich pieniędzy. Parę miliardów wyparowało. Czy kandydat Duda i PiS zaprzeczą tym faktom?
PiS i zaprzyjaźnione z partią Kaczyńskiego media próbują przykryć nieprzyjemną rzeczywistość atakami. Pieniądze, które wyparowały ze SKOK-ów stanowią o wiele większą szkodę, niż strata w jakimkolwiek banku obciążająca Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Próbując przykryć aferę SKOK-ów, upowszechnia się retorykę, jakoby banki zagraniczne naciskały na wrogie media, aby te oskarżyły patriotyczne SKOK-i. To absurd i bezczelność do kwadratu. Fakty są takie, że skoro mamy 60 proc. aktywów w bankach zagranicznych, to w około 60 proce. środki z banków zagranicznych sfinansowały straty narobione przez patriotyczne SKOK-i. Pośrednio wyparowały gigantyczne sumy należące do Polaków, bo banki przerzucały w jakimś stopniu te kwoty na klientów. KNF powinna to pokazać społeczeństwu.
Daleko mniejsze afery były przedmiotem dochodzeń i sprawdzenia przez NIK i prokuraturę. Grzegorz Bierecki, senator PiS, doprowadził poprzez serię operacji prawnych, do tego że środki, które pierwotnie były w fundacji związanej ze SKOK-ami i ogromnie narosły, znalazły się w spółce, której on był głównym, obok brata, wspólnikiem. To zapiera dech w piersiach. On powinien wytłumaczyć się przed społeczeństwem, jak doszło do tego, że w strukturze, którą współtworzył, powstały takie gigantyczne straty, które trzeba kompensować pieniędzmi z BFG.
Szef KNF nie złożył zawiadomienie do prokuratury w sprawie SKOK.
Toczą się dochodzenia prokuratorskie dotyczące poszczególnych kas, jak np. w sprawie SKOK Wołomin. Nie wiem, czy zarzuty karne zostaną wysunięte wobec senatora Biereckiego. Wiem, że pod względem etycznym ocena musi być miażdżąca. SKOK-i to największa afera finansowa III RP.
–rozmawiał Jacek Nizinkiewicz