Rzeczpospolita: W środę Komisja Europejska podejmie debatę na temat przestrzegania demokracji w Polsce. Czy ten proces może się zakończyć nałożeniem sankcji na nasz kraj, a nawet odebraniem mu prawa głosu w Radzie UE?
Konrad Szymański: Nie. Ten proces ma na celu nawiązanie bardziej ścisłego dialogu między władzami Unii a Polską w obszarze praworządności, rządów prawa. Procedura z art. 7 traktatu wymaga bardzo wielu działań, pokonania wielu progów, a także jednomyślności państw UE w Radzie, oczywiście z pominięciem kraju, który jest przedmiotem debaty. Jest to więc bardzo daleka perspektywa i w dzisiejszych okolicznościach jej rozważanie jest absurdalne.
Poza Węgrami jakie inne państwo może się przeciwstawić nałożeniu takich sankcji na Polskę?
To zależy od okoliczności. Ja nie badam dzisiaj scenariuszy abstrakcyjnych. Rozumiem przewrażliwienie na tym punkcie, które panuje w pewnej części polskiej opinii publicznej i znacznej części mediów, ale musimy się skupiać na rzeczach, które są realistyczne dziś, a nie na historiach science fiction.
Najpoważniejszy dziennik Niemiec „Frankfurter Allgemeine Zeitung" twierdzi jednak, że sankcje wobec Polski są bardzo poważnie rozważane.