Uroczystości upamiętniające wydarzenie rozpoczęły się w czwartek o godz. 4:45, czyli o tej porze, kiedy 1 września 1939 roku z pancernika Schleswig-Holstein nastąpił niemiecki atak na polską Wojskową Składnicę Tranzytową na Westerplatte.
W uroczystościach wzięli udział m.in. prezydent Andrzej Duda, premier Beata Szydło, minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź, wojewoda pomorski Dariusz Drelich, marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk, samorządowcy, posłowie, kombatanci, żołnierze, mieszkańcy Gdańska.
Podczas obchodów odczytano nie tylko apel poległych, ale też apel smoleński. - Miastu zależało na obecności wojska podczas obchodów na Westerplatte. Bez udziału żołnierzy uroczystości sobie nie wyobrażaliśmy. Apel smoleński był warunkiem przybycia asysty wojskowej, więc wybrano tak zwane mniejsze zło – mówił dla RMF Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Gdańska.
Pawlak podkreślił, że w mieście przyzwyczajono się już przez 17 lat do asysty wojskowej. - Jej brak byłby niezrozumiały, byłby zgrzytem w tych uroczystościach. Daliśmy się zaszantażować. Trudno mi powiedzieć, czy to jest to błąd, ale na pewno wielu z nas tego żałuje. Prezydent uważa, że było to nadużycie ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej – dodał Antonik Pawlak.
Pawlak zwrócił uwagę, że zaskoczeniem były przede wszystkim proporcje podczas apelu i treści dotyczących Westerplatte i II Wojny Światowej oraz części dotyczącej katastrofy smoleńskiej.