W przededniu kluczowych dla przyszłości Europy wyborów do Bundestagu w relacjach polsko-niemieckich wieje chłodem. To jeszcze nie konflikt, ale brak politycznej „chemii" z pewnością. Tymczasem poparcie Niemiec jest Polsce niezbędne do budowania bezpiecznej przyszłości i gospodarczej prosperity.
Ani jeden z polskich rządów, wliczając obecny, nie uczynił zbyt wiele, by uniezależnić Polskę od potężnego, zachodniego sąsiada. A skoro tak – nie ma co obrażać się na fakty, lepiej nie brnąć w rozbieżności, lecz zacząć ponownie pozycjonować się na partnera Berlina w kształtowaniu UE. To ciągle jest możliwe.
Obiektywny sojusz
Przez dwie dekady Niemcy grały na włączenie Europy centralnej do projektu europejskiego. Podnosiły tym samym własną pozycję względem Francji i Wielkiej Brytanii. Stały się najludniejszym, najpotężniejszym gospodarczo i politycznie państwem kontynentu położonym centralnie w UE na linii wschód – zachód oraz północ – południe. Dlaczego miałyby teraz tracić ten atut, odtwarzając niemiecko-francuski duopol?
Wymiana handlowa Niemiec z Grupą Wyszehradzką przewyższa dziś wymianę z Francją, a Polska jest czołowym państwem tej czwórki. Obiektywne czynniki gospodarcze i strategiczne czynią nas bliskimi sojusznikami. Polska jest niezbędna Niemcom, Niemcy są niezbędne Polsce. To nie koncepcja wydumana w gabinetach, ale geopolityczna oczywistość. Jaki inny kraj na świecie, oprócz Niemiec, potrzebuje Polski dla utrwalenia własnego bezpieczeństwa i jednocześnie, niejako zwrotnie, może zapewnić bezpieczeństwo Polsce?
Stany Zjednoczone gwarantują nam bezpieczeństwo, ale nas nie potrzebują, Ukraina z kolei nas potrzebuje, ale nic nam nie może zagwarantować. Inni? Nie warto wspominać.