Korespondencja z Brukseli
Komisja Europejska na swoim cotygodniowym posiedzeniu 20 grudnia ma zająć się polskimi ustawami o sądownictwie. Według naszych nieoficjalnych informacji uzyskanych we wtorek wieczorem decyzja o uruchomieniu artykułu 7.1 unijnego traktatu jest już przesądzona. – Premier Morawiecki nie wykonał najmniejszego gestu, nie było żadnej próby skontaktowania się z Komisją Europejską w tej sprawie czy choćby opóźnienia tej decyzji – mówi nasz rozmówca w Brukseli.
Jak twierdzą nasze źródła, z propozycją dialogu wystąpiła do Warszawy komisarz Elżbieta Bieńkowska. Ale, jak wynika z naszych informacji, w Komisji Europejskiej panuje przekonanie, że rząd celowo prowadzi do uruchomienia art. 7.1, licząc na doraźny efekt polityczny, obserwowany w przeszłości na Węgrzech. Tam ile razy Bruksela atakowała rząd Viktora Orbána, tyle razy zyskiwał on na popularności.
Komisja pod ścianą
KE ma świadomość, że z politycznego punktu widzenia sięgnięcie po art. 7.1 jest posunięciem ryzykownym i może wzmocnić nastroje eurosceptyczne w polskim społeczeństwie. Ale uznała, że nie ma wyjścia, bo z każdą nową ustawą rząd PiS coraz dalej oddala się od europejskiego modelu praworządności, w którym władza ustawodawcza jest niezależna od wykonawczej.
Komisja wystąpi więc z wnioskiem do unijnej Rady o uruchomienie artykułu 7.1 traktatu o UE. To zapis, który mówi o tym, że Rada UE, czyli w tym wypadku ministrowie ds. europejskich państw unijnych, większością czterech piątych głosów może zdecydować o „istnieniu wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez Państwo Członkowskie wartości, o których mowa w artykule 2". Są to „poszanowanie godności osoby ludzkiej, wolność, demokracja, równość, państwo prawne, jak również poszanowanie praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości". Polsce na razie zarzuca się naruszanie zasad państwa prawnego.