– Nie znam jeszcze żadnych szczegółów, ale rzeczywiście dotarła do mnie wiadomość, że na święta dostaliśmy właśnie taki prezent – przyznaje w rozmowie z "Rz" szef klubu ludowców Stanisław Żelichowski, który pełni równocześnie funkcję skarbnika partii.
Chodzi o 18 mln zł kary, jaką w sierpniu tego roku Sąd Apelacyjny nakazał zapłacić stronnictwu. Sprawa to efekt błędu, jaki PSL popełnił w czasie parlamentarnej kampanii wyborczej 2001 r. PSL zebrał wtedy na potrzeby kampanii prawie 9,5 mln zł. Pieniędzy tych nie trzymał na odrębnym koncie, a na rachunku partyjnym. W związku z tym Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła potem sprawozdanie finansowe z kampanii, co z kolei zaowocowało orzeczeniem przez sąd przepadku tej kwoty na rzecz skarbu państwa. Od 2001 r. kwota ta urosła do 18 mln zł.
– Będziemy się starać załatwić tę sprawę zgodnie z prawem. Skoro jest takie orzeczenie sądu, to chcemy je respektować – uważa Żelichowski. Jego zdaniem tak wysoka kara i tak ostra reakcja organów skarbowych jest jednak niewspółmierna do winy. Szef PSL Waldemar Pawlak informuje natomiast, że jego partia wystąpiła już do Ministerstwa Finansów o rozłożenie należności na raty. Ludowcy chcieliby ją spłacać przez 10 lat. – Tym bardziej, że nie jest to należność podatkowa – zwraca uwagę Pawlak. Zastrzega jednak, że o sprawie nie ma zamiaru rozmawiać z ministrem Jackiem Rostowskim. – To jest sprawa urzędowa – zaznacza.
Żelichowski zauważa z kolei, że w tej chwili stronnictwo zostało praktycznie odcięte od dostępu do jakichkolwiek pieniędzy. – Ale nie w takich sytuacjach sobie radziliśmy więc i tym razem sobie poradzimy – mówi.