Rolę Grzegorza K. w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika gdańscy prokuratorzy badali od kilku miesięcy. Wczoraj postawili mu zarzuty. – Z zebranych przez nas dowodów wynika, że pod pozorem pomocy wspólnie z Eugeniuszem D. wyłudził od rodziny Olewników 160 tys. zł, usiłował wyłudzić 15 tys. dolarów i przywłaszczył sobie 10 tys. zł – mówi „Rz” Zbigniew Niemczyk, zastępca prokuratora apelacyjnego w Gdańsku.
Polityk był znajomym rodziny Olewników. To on w 2002 r. skontaktował ojca ofiary z miejscowym bandytą Eugeniuszem D. ps. Gienek, który miał pomóc znaleźć porwanego Krzysztofa. Włodzimierz Olewnik sowicie płacił mu za informacje o porywaczach syna. Grzegorz K. był obecny podczas wszystkich rozmów i rozliczeń finansowych.
Okazało się, że „Gienek” tylko wyciąga pieniądze od zdesperowanej rodziny.
Eugeniusz D. odpowiedział za wyłudzenie . Grzegorz K. był nietykalny. Z informacji „Rz” wynika, że przełom w sprawie nastąpił latem 2009 r., kiedy „Gienek” zaczął sypać i obciążył polityka SLD, twierdząc, że dzielił się z nim pieniędzmi otrzymanymi od rodziny Krzysztofa. Zgłosił się do gdańskiej prokuratury i opowiedział o szczegółach. Według naszych informacji śledczy mają znacznie więcej dowodów obciążających K., m.in. nagrania rozmów.
Grzegorz K. nie przyznał się do winy. Twierdzi, że działał w dobrej wierze i chciał pomóc Olewnikom. Śledczy zastosowali wobec niego 20 tys. zł kaucji.