[b] Legenda głosi, że pierwszą nagrodą, jaką otrzymała pani za zwycięstwo w turnieju tenisowym, był parasol... [/b]
[b]Margaret Court:[/b] To prawda. Byłam bardzo rozczarowana, bo mężczyzn wynagradzano lepiej. W tym samym turnieju Australian Open 1960 Rod Laver czy Roy Emerson, niestety, już nie pamiętam który z nich, dostał przepiękną srebrną zastawę do herbaty. A ja zwykły parasol. To frustrujące. [b]W czasach pani świetności przyjemność z gry była najważniejsza? [/b]
Nie myślało się o pieniądzach czy nagrodach. Dostawaliśmy głównie puchary. Pamiętam, że gdy wygrałam Australian Open w 1961 roku, znowu mnie skrzywdzono, gdyż panowie odebrali złotą zastawę, a ja pudełko pełne kosmetyków.
[b] Jako dziewczynka marzyła pani o grze w Paryżu czy Wimbledonie? [/b]
Zostać mistrzynią Australian Open to wspaniałe uczucie. Natomiast reprezentowanie swojego kraju i podróż za ocean były wyjątkowym splendorem. Barwy Australii były dla mnie ważniejsze niż cokolwiek innego. Grałam w tenisa z miłości do sportu. Zawsze starałam się być nr 1 wśród Australijek, bo lubiłam tę odpowiedzialność, gdy wyjeżdżałam na Roland Garros czy Wimbledon.