Wolę nie kusić losu

Adam Małysz mówi "Rz" o skokach, swoich lękach i pomysłach na dalsze życie, a także o wizycie na dyskotece z Tomaszem Adamkiem

Aktualizacja: 20.02.2010 19:27 Publikacja: 19.02.2010 11:26

Adam Małysz w Whistler

Adam Małysz w Whistler

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

[b]Chciałby pan, żeby kiedyś w Wiśle stanął pomnik Adama Małysza?

Adam Małysz:[/b] Ja swój swój pomnik już mam. Nowa skocznia w Wiśle nazwana jest moim imieniem. A i przed tym długo się opierałem. Co do pomników, źle mi się kojarzą. Bardziej z tym co przeminęło, stawiane są na ogół tym, co już nie żyją. [wyimek][b][link=http://rp.pl/vancouver" "target=_blank]rp.pl/vancouver[/link] - olimpijski serwis "Rz"[/b][/wyimek]

[b] Zna pan skoczków, którzy doczekali się takich pomników jak pan?[/b]

Simon Ammann i Andreas Kuettel mają takie skocznie. Ale ja byłem pierwszy.

[b]Od dziesięciu lat konkursy z pana udziałem oglądają miliony ludzi. Rekord należy do tego z igrzysk w Salt Lake City i wynosi 14 mln. Ten ostatni, na średniej skoczni w Whistler obejrzało 9 mln. Na pewno miał pan już propozycję, by pana imieniem nazwać ulicę, może szkołę, najlepiej sportową ... [/b]

Sam już nie pamiętam ile ich było, ale na pewno dużo. Z całej Polski. Znad morza, z Mazur, z odległych miejscowości. W latach kiedy zdobywałem Puchar Świata telefony się urywały. To było prawdziwe szaleństwo. Skoki stały się wtedy sportem narodowym, właściwie każdy się z nimi utożsamiał. Ale nie miałem do takich inicjatyw głowy. Myślałem o kolejnym konkursie, o jeszcze jednym zwycięstwie, a nie o tym, by po sobie coś zostawić.

[b] W Wiśle jest nie tylko nowa skocznia im. Adama Małysza, jest też stara w centrum miasta, niestety w opłakanym stanie... [/b]

Tyle razy już apelowałem, żeby gmina, miasto, województwo czy państwo trochę pomogło. Nic z tego. Gminie powinno zależeć najbardziej. Tysiące turystów przyjeżdżających do Wisły widzi zniszczoną skocznię w mieście czterokrotnego mistrza świata i sądzę, że jest im głupio. A mnie jest zwyczajnie przykro, może wy dziennikarze coś pomożecie. Może trzeba powołać komitet społeczny odnowienia tej skoczni, sam już nie wiem.

[b] W każdym miejscu na świecie gdzie pan skacze nie brakuje Polaków. W Whistler, gdy zdobywał pan srebrny medal też byli. Lżej panu wtedy na duszy? [/b]

Myślę, że gdyby nie oni już dawno zakończyłbym karierę. To oni mnie mobilizują, sprawiają, że wciąż chce mi się skakać. A muszę trenować coraz ciężej, by dorównać młodzikom.

[b]Igrzyska rozpoczęły się od tragedii. Podczas treningów na torze saneczkowym zginął młody Gruzin. Pan też uprawia niebezpieczną dyscyplinę. Nie pomyślał pan, że czas z tym skończyć? [/b]

Dla nas skoczków, to co robimy jest czymś naturalnym. Tak jak dla ptaków naturalne jest latanie, tak dla skoczka narciarskiego skakanie. I stojąc na górze przed kolejnym skokiem nie myślimy za każdym razem, że może coś się stać. Zaczynamy jako małe dzieci na maleńkich skoczniach. Później są coraz większe i większe aż któregoś dnia skaczemy na mamutach. Strach jest, ale nas nie paraliżuje, nogi mi nie drżą. Choć bywało, że wierciło w brzuchu i kilka razy biegłem do toalety. Ale kiedy już wjadę na górę wszystko jest ok. Stres musi być.

[b]Pomaga panu wiara? Wielu sportowców uprawiających niebezpieczne dyscypliny, np. bokserzy, modli się przed ważną próbą. Pan też? [/b]

Jestem wierzący, nie ukrywam tego. I kiedy potrzebuję, rozmawiam z Bogiem. To pomaga, ale przed skokiem nie rozmawiam. Moje małżeństwo jest mieszane. Żona z córką są katoliczkami, ja jestem ewangelikiem. I nie mamy żadnego problemu, by się dogadać.

[b] Tomasz Adamek, mistrz świata w boksie też głośno mówi o swojej wierze. To prawie pana krajan, chłopak z Gilowic. Znacie się? [/b]

Poznałem go w Wiśle, gdy był na zgrupowaniu. Byliśmy nawet razem na dyskotece. To miła znajomość, zresztą ja lubię sporty walki. Ale jeśli chodzi o boks, to największym kibicem tego sportu jest moja żona. Często ogląda walki do późna w nocy.

[b] Przed laty, gdy pytałem pana czy skoczy ze spadochronem odpowiedział pan, że za żadne skarby. Nic się nie zmieniło? [/b]

Nie tak dawno miałem propozycję, by skoczyć z samolotu razem ze spadochroniarzami Red Bulla. Przekonywali, że sami mi otworzą spadochron, to miało być do jakiegoś filmu. Mówili, że wyskoczymy razem, złapiemy się za ręce, a nad ziemią jeden z nich pociągnie sznurek od mojego spadochronu i wszystko będzie tak jak trzeba.

[b]Zgodził się pan? [/b]

Wiem, że oni to trochę wariaci, ale ja nie do końca. Odmówiłem.

[b]Są jeszcze paralotnie, bungee. Dla skoczka, który w prędkością 100 km/godz rzuca się głowa w przepaść to przecież bułka z bananem... [/b]

Bungee odpada, miałbym stracha. Jeśli już to paralotnia, bo rusza się z ziemi. Ale też niechętnie. Wolę nie kusić losu.

[b]Wszyscy wiedzą, że lubi pan szybą jazdę i szybkie samochody... [/b]

W lecie jeździłem ze Zbyszkiem Cieślarem, rajdowcem z Wisły i muszę powiedzieć, że im człowiek starszy, tym lęk większy. Niby jestem niezłym kierowcą, ale to co potrafią rajdowcy, to inny świat. Mam wielki szacunek dla ich umiejętności. Ale gdy taki rajdowiec wejdzie na skocznię to tylko krzyknie: Jezus Maria i powie - nie skoczę. Ja też gdybym usiadł za kierownicą bolidu i miałbym rywalizować z najlepszymi kierowcami - miałbym stracha. To normalne, oni i my trenujemy od małego i nasze umiejętności nie biorą się z niczego. Mamy podobne emocje. Gdy po raz pierwszy szedłem na mamuta bałem się okropnie.

[b]Na pewno słyszał pan o autobiograficznej książce Janne Ahonena, opisuje w niej, że ten słynny skok na mamucie w Planicy (240 metrów) oddał nie będąc do końca trzeźwym. To możliwe?[/b]

Ahonen chyba nie sądził, że jeszcze wróci do skakania i pisał w tej książce różne rzeczy. Swoim fińskim kolegom też przypiął łatkę pijusów, za co słusznie mają teraz do niego pretensje. Jesteśmy tylko ludźmi i każdy, gdzieś kiedyś coś wypił. Nie mówię, żeby upijać się w trupa, ale nam też coś się od życia należy.

[b]Myślał pan już co będzie robił po zakończeniu kariery? Może zostanie pan komentatorem telewizyjnym. Debiut w Kuusamo u boku Włodzimierza Szaranowicza był znakomity... [/b]

Fajnie jest mówić o czymś, na czym się człowiek zna. Ale przyznam szczerze, stres był większy niż myślałem. Łatwiej skoczyć na mamucie niż komentować. Miło więc słyszeć, że dobrze mi poszło. Za wcześnie mówić o przyszłości, bo jeszcze trochę poskaczę. A jak skończę, to nie wiem czy skoki będą u nas jeszcze tak popularne. Będę robił wszystko, by dalej tak było. Uprawiam ten sport od szóstego roku życia i ciężko byłoby nagle się z nim rozstać.

[b]To może kariera działacza FIS lub prezesura w Polskim Związku Narciarskim. Co pan na to? [/b]

Prezesa mamy dobrego, więc nie będę go wysadzał ze stołka. A FIS? Musiałbym nauczyć się angielskiego, bo niemiecki, który znam, nie wystarczy. Mam jednak inny pomysł. Myślę, że dałbym sobie radę jako menedżer w tym sporcie. Kto wie, może to będzie kiedyś mój pomysł na dalsze życie.

[ramka][b]Ammann się śmieje i leci najdalej[/b]

Konkurs znów może być popisem Simona Ammanna, ale w gronie faworytów jest też Adam Małysz. Prawo rywalizacji o medale wywalczyli Stefan Hula, Krzysztof Miętus i Kamil Stoch. Kwalifikacje wygrał Japończyk Noriaki Kasai przed rodakiem Daikim Ito. Kiedy Ammann szykował się do treningowego skoku poprzedzającego piątkowe kwalifikacje, kamery pokazały na telebimie jego wiązania. W czwartek były one tematem dnia, w piątek ważniejsze już były skoki. Wszyscy wiedzieli, że Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) nie zakaże Szwajcarom używania tych wiązań, gdyż nie są one nowym produktem i spełniają normy bezpieczeństwa. Ammann śmieje się z tego zamieszania i ląduje najdalej. W skoku kończącym kwalifikacje poleciał 140 m, choć rozbieg znów obniżono, gdy Anders Jacobsen skoczył 142,5 m. W gronie siedmiu zawodników ruszających z platformy 14. Małysz był trzeci (za Ammannem oraz Gregorem Schlierenzauerem – 134,5 m) i nie ukrywał zadowolenia. Początek konkursu o 20.30.

[i]—Janusz Pindera z Whistler[/i][/ramka]

[ramka]W sobotę o 20.30 skoczkowie będą walczyć o medale na dużej skoczni. Dziś o 19.00 kwalifikacje[/ramka]

[b]Chciałby pan, żeby kiedyś w Wiśle stanął pomnik Adama Małysza?

Adam Małysz:[/b] Ja swój swój pomnik już mam. Nowa skocznia w Wiśle nazwana jest moim imieniem. A i przed tym długo się opierałem. Co do pomników, źle mi się kojarzą. Bardziej z tym co przeminęło, stawiane są na ogół tym, co już nie żyją. [wyimek][b][link=http://rp.pl/vancouver" "target=_blank]rp.pl/vancouver[/link] - olimpijski serwis "Rz"[/b][/wyimek]

Pozostało 94% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką