[b] A ten drugi skok, już o medal, był trudniejszy? [/b]
Po odgłosach z dołu wiedziałem, że Schlierenzauer daleko skoczył, ale nie znałem odległości. Później swój skok zepsuł Hautamaeki i medal już miałem. W najgorszym wypadku brązowy. Warunki nie były najlepsze, nad bulą kręciło, Ammann też o tym mówił. Ale skok był udany. Moja reakcja była spontaniczna, to nie był spektakl na zamówienie. To była piękna chwila, której nie zapomnę. Od nadmiaru emocji aż kręciło się w głowie.
[b]W Salt Lake City srebro i brąz, tu dwa srebrne medale. Można je porównać? [/b]
Ja ich nie dzielę. Każdy z nich ma swoją wartość, ale okoliczności w jakich były zdobywane różnią się, to oczywiste. Wtedy byłem faworytem, liczono, że wygram, nie dając rywalom szans. Tu byli inni faworyci, szczególnie Ammann, człowiek z innej ligi. Z nim na tych igrzyskach nie można było wygrać.
[b]Dlaczego, bo ma te sławne już wiązania, które pomagają daleko latać?[/b]
Może i pomagają, ale nie w tym rzecz. Simon po prostu jest w znakomitej formie, do tego znalazł swoją technikę, którą wykorzystuje perfekcyjne. Kąty odbicia na progu tak się pozmieniały, że niewiele przypominają dawne skakanie. Ja też wiele zmieniłem, bo bez tych zmian nie da się daleko odlecieć. A to, że Simon zdecydował się jeszcze na te wiązania, to jego sprawa. Same wiązania jednak nie wygrywają. Tak samo jak kombinezony. Jeszcze nie tak dawno rozmawialiśmy o cudownych kombinezonach Austriaków. I co? Na razie to wielcy przegrani tych igrzysk, liczyli na znacznie więcej.