Reklama

Śmierć symboli nas przeraża

Bożena Winch, psychoterapeuta osób w żałobie, o tym, dlaczego dramaty chcemy przeżywać wspólnie

Publikacja: 14.04.2010 01:16

Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Poniedziałkowa msza żałobna w intencji ofiar katastrofy

Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Poniedziałkowa msza żałobna w intencji ofiar katastrofy

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Rz: Na co dzień pomaga pani rodzinom po stracie bliskich. Mamy teraz żałobę narodową. Ma ona inny charakter, zbiorowy. Niektórzy mówią: Nie głosowałem na tego prezydenta, a mimo to jest mi smutno i płaczę.

Bożena Winch:

Żałoba narodowa dotyczy milionów ludzi. Jest związana z osobami, które były dla narodu ważne. Mamy tu do czynienia z rzadką i trudną sytuacją śmierci symbolu. Prezydent, posłowie, generałowie – to osoby dla narodu symboliczne. Niewiele o nich wiemy. Tyle, co same chciały nam pokazać, co stworzą na ich temat media i to, co sobie o nich wyobrażamy. Czyli nasza wiedza o ludziach symbolach jest związana z naszymi potrzebami, fantazjami na temat tego, jakimi osobami prezydent, pierwsza dama czy generał armii powinni być.

Czyli opłakujemy śmierć własnych wyobrażeń?

Nie. Opłakujemy utratę naszych symboli. I to jest dramat. Przy całej skali porównania – śmierć Jana Pawła II, naszego, podkreślam, naszego papieża, była czymś innym dla Polaków niż śmierci jego poprzedników.

Reklama
Reklama

Teraz mamy śmierć naszego prezydenta i wielu innych naszych, ważnych dla kraju osób. Utrata osób symboli wywołuje oprócz empatii i współczucia dla rodzin zmarłych, również inną reakcję wspólną, z której często nie zdajemy sobie sprawy – to lęk. Wydaje nam się, że ludzi, którzy są wysoko, wręcz najwyżej w społecznej hierarchii, nie może spotkać nic, co spotyka zwykłych śmiertelników. Są przecież specjalnie chronieni, używają najlepszego sprzętu, jest cała armia ludzi, która o nich dba. I nagle taki dramat. To niezwykle osłabia nasze własne poczucie bezpieczeństwa. A tu podwójnie, bo zginęli ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo kraju. Skoro ONI zginęli, to my też nie jesteśmy bezpieczni.

Temat śmierci, braku, jest najtrudniejszym z tematów dotyczących myślenia o sobie. Trudno nam przyjąć własną śmiertelność, podobnie trudno jest przyjąć do wiadomości skończoność symbolu.

To z powodu tego lęku ludzie wychodzą z domu i spotykają się, by przeżywać tragedię wspólnie? W grupie czujemy się bezpieczniej?

Oczywiście. Ale chodzi też o wspólnotę przeżywania. Niektórzy wolą pobyć w samotności. Większość jednak, gdy zobaczy tysiące zniczy, płaczących obok, ma poczucie, że oto jesteśmy razem. Jest się mniej opuszczonym, będąc wśród ludzi. A skoro umiemy razem płakać, to może umiemy też inne rzeczy sobie dać. Wspólnota doznań daje nadzieję, że sobie w przyszłości poradzimy.

W obliczu śmierci w tej katastrofie uwidaczniają się dwa porządki: publiczny i osobisty.

Tak. Dlatego to jak najbardziej słuszna decyzja, że trumna prezydenta pierwszy dzień po powrocie do kraju była tylko dla rodziny. Najbliżsi są najważniejsi, trzeba dać im prywatną przestrzeń, pozwolić zapłakać bez obecności gapiów i kamer.

Reklama
Reklama

Inni ludzie mogą wybrać, czy chcą przeżywać stratę w tłumie i mogą iść na plac, zapalić znicze i położyć kwiaty. Rodziny zmarłych w katastrofie wyboru nie mają. Ich cierpienie jest wystawione na widok publiczny. Pamiętajmy, że wszyscy chcieliśmy oglądać cierpiącego papieża. On miał tego świadomość i na to pozwalał.

Czemu mamy taką potrzebę?

Aby dotarł do nas ludzki wymiar tragedii, musimy doświadczyć ludzkiego wymiaru symbolu. Stąd potrzeba, by oglądać brata, który stracił brata, widzieć dziecko, które w jednej chwili nie ma nagle matki i ojca. Potrzebujemy to zobaczyć i robi to na nas wielkie wrażenie. Dociera do nas, że wszystko dzieje się naprawdę. Dotykamy wtedy w sobie poczucia, że cierpienie nikogo nie ominie.

By emocjonalnie się uporać z czyjąś śmiercią, oczyścić się, niezbędne są rytuały. Marsze, wywieszanie flag z kirem, znicze

Jest też chyba w ludziach potrzeba solidaryzowania się i manifestacji uczuć.

By emocjonalnie się uporać z czyjąś śmiercią, oczyścić się, niezbędne są rytuały. Marsze, w których tłumnie uczestniczymy, wywieszanie flag z kirem, znicze. W ten sposób łatwiej sytuację oswoić, nazwać, umiejscowić w głowie, miejscu i czasie. Mamy też poczucie, że możemy coś zrobić – pójść na mszę w czyjejś intencji lub rzucić kwiaty na jadący z ciałem zmarłego samochód. Śpiewając w tysięcznym tłumie „Boże, coś Polskę”, budujemy też obraz nadziei.

Reklama
Reklama

Żałobę narodową ogłoszono na tydzień, niektórzy będą przeżywać ją dłużej.

Żałoba po najbliższych trwa około roku. Po śmierci własnych dzieci dłużej, ale zdarza się, że nie kończy się nigdy.

Żałoba narodowa będzie z pewnością inna i krótsza. Chociażby dlatego, że na szczęście istnieją procedury formalnoprawne, dzięki którym funkcje społeczne są kontynuowane. Jednak etapy żałoby, niezależnie od jej rodzaju, są podobne.

Jakie to etapy?

Są cztery. Szok i niedowierzanie. Próba zrozumienia przyczyn i pogrzeb. Żałoba właściwa, czyli ból, czasem gniew, także pustka, idealizacja zmarłego. Powrót do normalnego funkcjonowania, do życia.

Reklama
Reklama

W szoku pozostajemy od soboty wszyscy. Towarzyszą mu ogromne emocje. Oczywiście zmieniają swoją intensywność. Pierwszą reakcją jest niedowierzanie. Mówimy: to niemożliwe, to pomyłka, a może jednak ktoś się uratował? Odsuwamy najgorsze i mamy nadzieję. Czekamy, może następne wiadomości będą odrobinę lepsze. Ten pierwszy etap to mieszanka czasem skrajnych uczuć – od nadziei po lęk, rozpacz, przestrach, nawet wstyd, irytację, złość.

Te uczucia się wyciszają, gdy próbujemy sytuację racjonalizować. Stąd dywagacje: „a, to pewnie dlatego, że była mgła”, „samolot był stary”, „wywierano presję na pilota”.

Niektórzy używają też np. zwrotów „przeklęte miejsce”. To być może niezbyt fortunne określenie, ale rozumiem, czemu ono służy. Wypowiadający je wierzy, że można nad takimi dramatami mieć jakąś kontrolę, że mają wytłumaczenie. To czas, w którym zastanawiamy się, co by było, gdyby... Nadal jednak nie jest to etap rozumu, a wciąż emocji. Tyle że próbujemy je uporządkować. Dla własnego dobra, by móc, mówiąc brutalnie, oderwać się od serwisów informacyjnych i normalnie pójść do pracy.

W żałobie prywatnej ten drugi etap to moment, w którym rodzina nieuleczalnie chorego próbuje sięgać po ostateczne środki pomocy, np. idzie na pielgrzymkę.

To takie targowanie się z losem i Panem Bogiem. Drugi etap kończy się rytualnym pożegnaniem, czyli pogrzebem. I tu dopiero zaczyna się czas żałoby właściwej.

Reklama
Reklama

To znaczy?

Bardzo trudny trzeci etap – gdy wraca się do pustego domu i niczego już nie załatwia w związku ze zmarłym, a i świat żyje już nie wokół tej sprawy. To najtrudniejsze chwile dla bliskich. W przypadku żałoby narodowej wtedy zaczynają się w mediach personalne oceny, próby wyrównywania rachunków. Także porównywanie osób pełniących funkcje w zastępstwie do tych, które przedtem je pełniły. Następcom trudno będzie sprostać tym konfrontacjom – gdyż trzeci etap żałoby to również gloryfikacja i idealizacja zmarłego. Zapomina się wtedy o trudnościach, wadach czy konfliktach związanych z osobą, która odeszła. Na tym etapie wielu ludzi zatrzymuje się w swojej żałobie. Niedobrze. Powinien bowiem nastąpić etap czwarty, czyli czas obiektywnego myślenia o tym, kogo pożegnaliśmy.

Jak mamy żyć dalej i że możliwe jest dalsze życie.

A co pani myśli o smutku? Dobrze jest szybko „wziąć się w garść”?

Oby nie. Smutek jest bardzo potrzebny. Tak jak potrafimy się cieszyć, np. z narodzin dziecka, tak powinniśmy też bez zahamowań smucić się z powodu śmierci. Oddalanie na siłę smutku to gwałcenie własnych uczuć. Każdy powinien się smucić tak długo, jak długo potrzebuje. Inaczej niewypłakane łzy wypłyną przy najbliższej, być może, zupełnie nieadekwatnej sytuacji. Ważne jest życie w harmonii wewnętrznej. Dlatego mówienie sobie „weź się w garść”, gdy wszystko w nas szlocha, jest działaniem przeciwko sobie.

Wydarzenia
Zrobiłem to dla żołnierzy
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Reklama
Reklama