Najbardziej prawdopodobny termin wyborów prezydenckich to 20 czerwca. Oznacza to dla partii drastycznie skrócony czas na przygotowania.
PiS i SLD do poniedziałku odłożyły rozmowy o tym, kto mógłby zastąpić Lecha Kaczyńskiego i Jerzego Szmajdzińskiego – tragicznie zmarłych kandydatów na najwyższy urząd w państwie. Niezależnie od tego na zebranie 100 tys. podpisów poparcia pozostają raptem dwa tygodnie (do 6 maja).
– Najprawdopodobniej to prawdziwy powód, dla którego Ludwik Dorn, Marek Jurek i Tomasz Nałęcz, kandydaci, za którymi nie stoją rozbudowane struktury, rozważają wycofanie się z wyborów – uważa dr Wojciech Jabłoński, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
A jeśli także większe partie nie zdążą zebrać podpisów i zarejestrować kandydatów? Marszałek Sejmu musiałby wówczas ogłosić kolejne wybory, bo zgodnie z prawem musi być co najmniej dwóch kandydatów. Jak wynika z wyliczeń „Rz”, pierwsza tura mogłaby się w takiej sytuacji odbyć nawet na początku września.
[wyimek]PiS i SLD dopiero w poniedziałek będą rozmawiać o tym, kto mógłby zastąpić ich tragicznie zmarłych kandydatów[/wyimek]