Daj buzi żółwiowi

Jak poskromić skorpiona i zapanować nad pytonem? Uczyli się tego w zoo strażnicy miejscy. Na koniec szkolenia mogli sobie zrobić zdjęcie z Bertą – krokodylicą.

Publikacja: 24.01.2008 01:17

Daj buzi żółwiowi

Foto: Rzeczpospolita

Wczoraj 28 strażników z oddziału ekologicznego, który łapie zwierzęta, od rana siedziało w herpetarium – pawilonie dla gadów. Adam Hryniewicz z zoo przyniósł w pudełku pomoce dydaktyczne: żółwie.

– Dzieli się je na gryzące i niegryzące. Żółwia azjatyckiego trzeba zawsze łapać od tyłu, za koniec skorupy, bo on właśnie gryzie. A szyję ma tak długą, że potrafi dotknąć swoich tylnych nóg – mówił Hryniewicz. Strażnicy brali gada w ręce i jak dzieciaki z podstawówki wołali do koleżanek: „Daj mu buzi!”.

Potem przyszedł czas na jaszczurki (nie łapać za ogon, bo może odpaść!) i węże.

– Złapać tuż za głową, od ogona wsadzić do worka i zawiązać. A teraz się z nimi zaprzyjaźnijcie – Hryniewicz podał strażnikom węża amurskiego.

– Jezu! Dziabnął mnie – zawołał strażnik i z przerażeniem popatrzył na Hryniewicza.

– Ten nie jest jadowity – uspokoił szef herpetarium.

Strażnicy byli zadowoleni ze szkolenia. – To świetny pomysł, bo nie wszyscy mieli do czynienia z egzotycznymi zwierzętami. Choć jest jeden kolega, który na każdej zmianie ma interwencję z wężem, taki fart – wzdychał Piotr Mostowski, kierownik oddziału.

W ub.r. ekooddział złapał w stolicy 5,6 tys. zwierząt. Najbardziej egzotyczne to boa dusiciel, pyton tygrysi i waran stepowy.

Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”