Wczoraj 28 strażników z oddziału ekologicznego, który łapie zwierzęta, od rana siedziało w herpetarium – pawilonie dla gadów. Adam Hryniewicz z zoo przyniósł w pudełku pomoce dydaktyczne: żółwie.
– Dzieli się je na gryzące i niegryzące. Żółwia azjatyckiego trzeba zawsze łapać od tyłu, za koniec skorupy, bo on właśnie gryzie. A szyję ma tak długą, że potrafi dotknąć swoich tylnych nóg – mówił Hryniewicz. Strażnicy brali gada w ręce i jak dzieciaki z podstawówki wołali do koleżanek: „Daj mu buzi!”.
Potem przyszedł czas na jaszczurki (nie łapać za ogon, bo może odpaść!) i węże.
– Złapać tuż za głową, od ogona wsadzić do worka i zawiązać. A teraz się z nimi zaprzyjaźnijcie – Hryniewicz podał strażnikom węża amurskiego.
– Jezu! Dziabnął mnie – zawołał strażnik i z przerażeniem popatrzył na Hryniewicza.