Szefem Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad musi być osoba powołana zgodnie z formalnymi wymogami. Powinna być w państwowym zasobie kadrowym. Tymczasem Lech Witecki, obecny szef dyrekcji, nie spełnia tego warunku. Dlatego nie ma nominacji, i jest tylko pełniącym obowiązki. Zdaniem prawników, do których zwróciła się „Rz”, jest to niezgodne z prawem. Oznacza też, że jego decyzje mogą być zaskarżone do sądu, a Skarb Państwa zmuszony np. do wypłat odszkodowań za jego postanowienia.
[wyimek]30mld zł - o takich wydatkach decyduje w tym roku pełniący obowiązki generalnego dyrektora GDDKiA[/wyimek]
Witecki, chcąc dostać się do zasobu kadrowego, dwukrotnie bezskutecznie usiłował zdać wymagany egzamin.
Obecny szef GDDKiA został namaszczony w maju 2008 r. decyzją Donalda Tuska. – Premier naruszył przepisy ustawy o drogach publicznych z 21 marca 1985 r. – nie ma wątpliwości prawnik prof. Marek Chmaj. – To wyjątkowy brak odpowiedzialności, bo ten pan nie ma prawa podejmować takich decyzji – komentuje zachowanie premiera Mariusz Błaszczak, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Zwrócił się w tej sprawie z zapytaniem poselskim do Kancelarii Premiera. Jej szef Tomasz Arabski odpowiedział, że Witecki został p.o., bo na tym stanowisku potrzebne są szczególne umiejętności i doświadczenie, a nikogo równie dobrego akurat nie było. Dopiero 9 grudnia ub.r. rozpisano konkurs na to stanowisko.