Tysiące ton żółtozielonej mazi odkryto na placu budowy stadionu Baltic Arena w Gdańsku 7 marca. Jej zawartość okazała się niezwykle groźna – pałeczki ropy błękitnej, wysokie stężenie metali ciężkich: rtęci, ołowiu, niklu. Tak wynika z analizy przeprowadzonej przez Ośrodek Badań i Kontroli Środowiska w Katowicach. Zlecił ją jeden z podwykonawców stadionu – firma Met-Trans z Redy.
Jak wynika z dokumentów, do których dotarła „Rz”, Biuro Inwestycji Euro Gdańsk 2012 znało te wyniki już 27 marca.
Jednak 7 maja jego prezes Ryszard Trykosko w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” zapewniał: – Zleciliśmy dwóm laboratoriom pobranie z mogilnika próbek do badań i już są wyniki analiz. Nie wykryto w tych pozostałościach bakterii, które zmusiłyby nas do zastosowania restrykcji, zabezpieczeń i podwyższonej ostrożności przy usuwaniu odpadów. Nie ma tam niebezpiecznych bakterii.
Skąd ta rozbieżność? Według informacji „Rz” badania zlecone przez Biuro zostały przeprowadzone pod kątem m.in. bakterii coli, a nie pałeczek ropy błękitnej. – Sprawa na jaw wyjść nie mogła, bo ważyły się losy wyboru miast, które w Polsce zorganizują EURO 2012 – mówi nam osoba znająca kulisy.
Mogilnik, w którym znajdują się niebezpieczne substancje, zajmuje ok. 2 tys. metrów kwadratowych. Jest głęboki na ok. 5 metrów. – Mieści co najmniej 3 tys. ton odpadów niebezpiecznych, ale może się okazać, że i nawet 10 tys. ton – mówi informator „Rz”. Żeby je wywieźć, potrzeba 150 tirów, które muszą przejechać przez centrum Gdańska. – Po otwarciu Mogilnika fetor będzie niewyobrażalny, ale trzeba to zrobić jak najszybciej, póki nie zaczną się upały – dodaje.