[b]prof. Danuta Waloszek z Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie:[/b] Odradzałabym to z racji rozwoju społecznego i emocjonalnego dziecka, którego nie da się przyśpieszyć tak jak umysłowego. Siedmiolatek to nie jest człowiek gotowy do znalezienia się w grupie starszych dzieci, które mają już za sobą rok nauki w szkole i wspólnych kontaktów.
[b]Ale rodzice obawiają się, że powtarzanie w pierwszej klasie od początku nauki liter zniechęci dzieci do szkoły.[/b]
Sytuacja, gdy dziecko uczy się od podstaw tego samego, co już umie i wie, nie powinna mieć miejsca w dobrze zorganizowanym systemie edukacji. Badania nad niepowodzeniami szkolnymi dowodzą, że ich początek bierze się właśnie z tego, iż dziecko powtarza w szkole to, czego nauczyło się w przedszkolu, co już umie i zna. Wmawiamy mu, że skoro przyszło do szkoły, to musi się uczyć wedle obowiązującego w niej programu, bez związku z doświadczeniami przeszłymi i nabytą wiedzą. Rozpoczyna od nowa naukę elementarną. To odbiera motywację do poznawania nowych rzeczy i buduje negatywny obraz szkoły, do której trzeba chodzić z obowiązku, a nie dla przyjemności poznawania.
[b]Wcześniej rodzice sześciolatków mówili, że ich dzieci sobie nie poradzą ze zbyt trudnym programem.[/b]
Problem bierze się z tego, że w jednej klasie od września spotkają się dwa roczniki, a podstawa programowa jest jedna i nie mówi, jak według niej uczyć starsze, a jak młodsze dzieci.
Nauczyciel zapewne zastosuje wobec dzieci sześcioletnich podstawę programowa wychowania przedszkolnego, a wobec siedmiolatków – przewidzianą dla klas I – III. Efekt może być taki, że od sześciolatków będziemy wymagać słuchania w skupieniu koncertu, orientacji w architekturze zieleni, a od siedmiolatków liczenia na paluszkach, na patyczkach, poznawania liter.