Afganistan gorszy niż Irak

Dla sił koalicji ostatnie miesiące były najbardziej krwawe od obalenia reżimu talibów w 2001 roku

Publikacja: 12.08.2009 06:35

Wczoraj rano poległego w walce kapitana Daniela Ambroziń-skiego pożegnano w polskiej bazie w Ghazni

Wczoraj rano poległego w walce kapitana Daniela Ambroziń-skiego pożegnano w polskiej bazie w Ghazni

Foto: PAP

Statystyki mówią same za siebie. W lipcu zginęła rekordowa liczba 76 zagranicznych żołnierzy (w tym 45 Amerykanów), a od początku tego miesiąca odnotowano w szeregach 27 ofiar śmiertelnych.

Tylko w ostatnich trzech dniach w rozmaitych strzelaninach, pułapkach i eksplozjach zginęło trzech Amerykanów. Ofiarą rebeliantów padają także cywile, którym – pomimo usilnych starań – zagraniczni żołnierze nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa. Tylko wczoraj czterech Afgańczyków zginęło w zamachu bombowym w prowincji Kandahar, a trzech w strzelaninie w prowincji Takhar.

Duże straty ponoszą afgańskie wojska i siły bezpieczeństwa. W poniedziałek talibowie zaatakowali budynki rządowe w mieście Pul-i-Alam w pobliżu Kabulu. Na posterunek policji i biuro gubernatora posypały się pociski rakietowe. Napastnicy próbowali się wedrzeć do środka. Zginęło pięciu funkcjonariuszy i cywilów, a kilkadziesiąt osób zostało rannych. Takie ataki zdarzają się coraz częściej.

Amerykańscy żołnierze mówią otwarcie, że sytuacja w Afganistanie stała się już bardziej niebezpieczna niż w Iraku. Najgorzej jest na południu kraju, gdzie duże połacie terytorium znajdują się pod kontrolą talibów i rozmaitych sprzymierzonych z nimi plemiennych organizacji paramilitarnych. Coraz częściej do ataków dochodzi również w środkowej, a nawet – do tej pory względnie spokojnej – północnej części Afganistanu.

Żołnierze koalicji walczą z niebezpiecznym i trudnym przeciwnikiem. Talibowie doskonale czują się w realiach wojny podjazdowej. Dokonują niespodziewanych ataków, a następnie – wykorzystując znajomość kraju – „rozpływają się w powietrzu”. Również warunki terenowe Afganistanu, niedostępne górzyste tereny i bezdroża, sprzyjają partyzantom.

– Środki wojskowe nie wystarczą na ujarzmienie tego kraju. Rozmaite armie usiłowały to zrobić od czasów Aleksandra Wielkiego. Nikomu to się nie udało. Ani Brytyjczykom, ani Sowietom – przekonuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą” historyk wojskowości dr Krzysztof Komorowski.

Czy alianci są więc skazani na porażkę? – Rozwiązanie problemu leży poza sferą wojskową. Państwom koalicji powinna przyświecać zasada: mniej armat – więcej pieniędzy. Powinno się podnieść poziom życia Af- gańczyków, zapewnić im dostęp do informacji, otworzyć Afganistan na świat. Inaczej ci ludzie zawsze będą popierać rebeliantów zwalczających „obcą interwencję” – podkreślił dr Komorowski.

Tymczasem jednak wszystko wskazuje na to, że będziemy świadkami eskalacji przemocy. Za osiem dni w Afganistanie mają się bowiem odbyć wybory prezydenckie. Na meczetach talibowie już rozwieszają plakaty ostrzegające obywateli, aby zostali w domach. Zapowiedzieli ataki na lokale wyborcze i głosujących.

W tej sytuacji zarówno liczące 100 tys. żołnierzy siły koalicji, jak i 125-tysięczna armia Afganistanu postawione zostały w stan pełnej gotowości. Do pilnowania lokali wyborczych rząd zatrudnił również 10 tysięcy członków plemiennych bojówek. Według ekspertów zwrócenie się o pomoc do takich sojuszników to kolejny objaw słabości Kabulu.

[ramka][srodtytul]Zasadzka talibów w Usmankhel [/srodtytul]

Kapitan Daniel Ambroziński zginął w bitwie, w której uczestniczyło z jednej strony 12 Polaków, 25 żołnierzy afgańskich i 25 afgańskich policjantów, a z drugiej – blisko 100 afgańskich bojowników. Polacy zaatakowa- ni zostali o 7.30, gdy szli drogą wiodącą przez Usmankhel. Wezwali na pomoc lotnictwo. Kpt. Ambroziński usiłował zlikwidować wrogiego snajpera i został trafiony. Dowódca patrolu i sanitariusz próbowali go reanimo- wać – bezskutecznie. Polacy musieli się wycofać, ale powrócili śmigłowcem po kapitana. Odlecieli, dostrzegając pułapkę.

Premier Donald Tusk chce informacji – jego zdaniem kluczowe znaczenie „ma wyjaśnienie, dlaczego polscy żołnierze czekali tak długo na pomoc w czasie ostrzału”. – Minister Klich będzie musiał mnie przekonać, że właśnie brak ludzi spowodował taką reakcję, która nie wystarczyła, aby uratować życie i zdrowie naszych żołnierzy – mówił. MON rozważa wzmocnienie polskiego kontyngentu w Afganistanie.Prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył poległego Krzyżem Komandorskim Orderu Krzyża Wojskowego.

[i]p.k., pap[/i][/ramka]

[ramka][srodtytul]Opinie [/srodtytul]

[b]gen. Bolesław Balcerowicz, ekspert ds. wojskowości[/b]

Sytuacja w Afganistanie jest coraz gorsza. Jedną z przyczyn jest struktura sił koalicji. W ich skład wchodzi 38 rozmaitych kontyngentów. Mają one nie tylko różne mundury, ale także różną ilość uzbrojenia i zupełnie inne uprawnienia przyznane przez rządy. Tym wojskiem nie da się skutecznie dowodzić. W efekcie cały ciężar walki spoczywa na Amerykanach i w mniejszym stopniu na Brytyjczykach, Kanadyjczykach i Holend- rach. Morale żołnierzy jest niskie. Trudno im zrozumieć, o co tam właściwie walczą. O wolność? Ale czyją? Afgańskie jednostki rządowe są słabe i niepewne. Ich członkowie w każdej chwili mogą wsadzić żołnierzom koalicji nóż w plecy. Wszystko to są jednak przyczyny drugorzędne. Podstawowym błędem było to, że nikt na początku nie zdobył się na refleksję, czy da się wygrać wojnę partyzancką. Co więc w tej sytuacji robić? Przygotować strategię wyjścia.

[i]not. p.z.[/i]

[b]Wadim Sołowiow, rosyjski ekspert ds. wojskowości, emerytowany wojskowy[/b]

Z wojskowego punktu widzenia, uwzględniając doświad- czenia ZSRR w Afganistanie, zbrojna operacja Zachodu jest skazana na porażkę. Podobnie jak wówczas, doszło do zderzenia dwóch światów i systemów wartości. Demokracja staje wobec ustroju plemienno-religijnego. Tego przeciwnika nie da się przestraszyć. Dla niego strach jest czymś naturalnym. W ich systemie wartości życie, człowiek, rodzina, prawa człowieka się nie liczą. Liczy się Allah i jego wola. Jeśli dodać do tego ten sam, co w sowieckich czasach, styl wojny party- zanckiej, wzbogacony o pieniądze od islamskich sojuszników i dochody z handlu narkotykami, lepszy sprzęt i trzydziestoletnie doświadczenie walki – stawia to Zachód w beznadziejnej pozycji. Zachodnie wojska idą tą samą drogą, co my kiedyś, może są bardziej humanitarne. To brutalne: tych ludzi można zabijać, ale nie da się z nimi wygrać.

[i]not. prus[/i]

[b]Stephen Biddle, Council on Foreign Relations w Waszyngtonie[/b]

Błędem jest zakładanie, że ta wojna zakończy się nieuchronną porażką. Przekonanie, że w Afganistanie nie możemy odnieść zwycięstwa, bo w latach 80. przegrali tam Sowieci, też nie ma podstaw. Porównanie tych dwóch wojen to chybiona analogia. Sowieci byli przekonani, że wystarczy zabić każdego, a problem mudżahedinów zniknie. Byli też źle wyszkoleni, mieli kiepski sprzęt i zmierzali ku porażce. Walczyli również z trudniejszym przeciwnikiem, bo mudżahedini – w przeciwieństwie do talibów – byli w Afganistanie popularni. My nie stosujemy metod Sowietów, . mamy dużo lepszy sprzęt, lepiej walczymy, a nasz przeciwnik jest słabszy. Jednak sukces w tej wojnie zależy od tego, jak zachowa się Zachód. Jeśli rządy poszczególnych państw zachowają się roz- sądnie, jest duża szansa, że wygramy. Musimy mieć tylko odpo- wiednio dużo żołnierzy i środków. Ta wojna może potrwać nawet 10 – 15 lat. I nie może być prowadzona tanim kosztem.

Statystyki mówią same za siebie. W lipcu zginęła rekordowa liczba 76 zagranicznych żołnierzy (w tym 45 Amerykanów), a od początku tego miesiąca odnotowano w szeregach 27 ofiar śmiertelnych.

Tylko w ostatnich trzech dniach w rozmaitych strzelaninach, pułapkach i eksplozjach zginęło trzech Amerykanów. Ofiarą rebeliantów padają także cywile, którym – pomimo usilnych starań – zagraniczni żołnierze nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa. Tylko wczoraj czterech Afgańczyków zginęło w zamachu bombowym w prowincji Kandahar, a trzech w strzelaninie w prowincji Takhar.

Pozostało 92% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!