Minister obrony narodowej Bogdan Klich na początku września miał lecieć do żołnierzy stacjonujących w bazach w Afganistanie. Okazało się jednak, że rządowy samolot Tu-154 jest w remoncie. Minister zdecydował więc, że poleci tam wyczarterowanym w Rumunii boeingiem 737.
Ale maszyna dotarła tylko do Termesu w Uzbekistanie. Tam delegacja Ministerstwa Obrony Narodowej przesiadła się do polskiego samolotu wojskowego CASA, którym pokonała resztę trasy. Dlaczego nie doleciała do Afganistanu boeingiem? Resort obrony tłumaczy, że koszty ubezpieczenia rumuńskiej maszyny byłyby ogromne.
– W takim rozkładzie lotu nie ma nic dziwnego. W ten sam sposób leciał ostatnio do Afganistanu premier Donald Tusk – tłumaczy Robert Rochowicz, rzecznik prasowy MON.
Potwierdza to rzecznik rządu Paweł Graś. I dodaje: – Wyczarterowanie boeinga znacznie skróciło czas podróży premiera, a szef rządu ma bardzo dużo obowiązków – mówi „Rzeczpospolitej”. – Poza tym czarter boeinga był konieczny, bo rządowy samolot jest w remoncie.
Rozmówcy „Rz” mówią jednak, że o ile w wypadku premiera wyczarterowanie samolotu było uzasadnione, chociażby ze względu na jego obowiązki i rangę urzędu, o tyle minister obrony powinien polecieć wojskową maszyną.