[b] „Rz”: Mądry Polak po szkodzie – w niedzielę przekonaliśmy się, że strategia jednak się nie opłaciła…
Robert Kubica:[/b] Niestety, twardsze opony nie miały takiej przewagi, jakiej oczekiwaliśmy. Musiałem wcześnie zjechać na pierwszą wymianę i to zaprzepaściło wszelkie szanse. Potem było jeszcze trudniej, drugi komplet opon bardzo szybko się zużywał. Samochód się ślizgał, w ogóle nie było frajdy z jazdy – raczej stres i walka o utrzymanie się na torze. Sądzę, że jest to powiązanie z niskim poziomem docisku. Traciliśmy przez to dużo więcej niż rywale, bo przy małym docisku opony nie pracują i bardziej się zużywają. To też było źródłem naszych problemów. Na pewno po tym wyścigu jesteśmy mądrzejsi, tak samo zresztą jak Red Bull. Początek wyścigu był jednak dobry, tym razem udało się panu zyskać parę pozycji na starcie...
Sam start nie był idealny, ale już w pierwszym zakręcie poszło mi bardzo dobrze. Udało mi się ominąć kolizję i nadrobić dwie lokaty. Jak z kokpitu wyglądała przygoda z Michaelem Schumacherem? Było ostro, chyba Michael mnie nie widział. Byłem w połowie jego samochodu, kiedy zepchnął mnie na trawę. Potem na dohamowaniu ja nie odpuściłem, on nie odpuścił, wypadliśmy i ogoliliśmy trochę trawnik.
[b]Czy uszkodził pan samochód w tym starciu? [/b]
Nie, ale wcześniej uszkodziłem prawą końcówkę przedniego skrzydła w walce z Heikkim [Kovalainenem]. Nie miało to właściwie znaczenia, bo w Kanadzie przednie skrzydło do niczego się nie przydaje.