[b]Rz: To pana pierwsza dymisja, dotychczas to pan odchodził. Mówią, że dopiero pierwsze zwolnienie stwarza trenera. [/b]
[b]Rafał Ulatowski:[/b] Może tak mówią, ale ja się rano po dymisji nie poczułem prawdziwym trenerem. Wstałem z łóżka jako człowiek przegrany. Zawsze zakładałem, że mnie się musi udać. Czuję ulgę tylko dlatego, że od pewnego czasu widziałem, jak tracę możliwość motywowania piłkarzy. Że Cracovia potrzebuje nowego impulsu. Ale wiem, że wyjdę z tego mocniejszy. Wyciągnę wnioski i w następnym klubie to się już nie zdarzy.
[b]Dlaczego się zdarzyło w Cracovii? [/b]
To była suma błędów, nie jeden. Moje błędy były największe, nie winię nikogo innego. Praca w Cracovii dała mi więcej niż udane miesiące w Zagłębiu Lubin i GKS Bełchatów. Trafiłem do klubu inaczej zarządzanego. W Lubinie i Bełchatowie odpowiedzialność się rozmywa, bo są prezesi, rady nadzorcze. A tutaj był właściciel Janusz Filipiak, z którym miałem stały kontakt. Wiedziałem, czego oczekuje, i że jeśli nie poprawię stylu gry, to prędzej czy później przyjdzie powiedzieć mi o dymisji.
[b]Przed ostatnim meczem, w Pucharze Polski z Lechem, już pan wiedział, że nie jest trenerem. Przegraliście 1:4, a pan nie dotrwał na ławce do końca.[/b]