Odpowiem anegdotą. Mam przyjaciela, właściciela firmy samochodowej, który dużo jeździ. I on mi opowiada, że przy okazji drogowych wykroczeń coraz częściej słyszy pytanie policjantów: To jak to załatwiamy? Jak za III czy jak za IV RP?
[b]Mój znajomy opowiadał dokładnie taką samą historię. Ale dlaczego polityka zagraniczna to katastrofa? Z depesz ujawnionych przez WikiLeaks wyłania się obraz rządu chcącego nas bronić przed Rosją.[/b]
Obraz nie jest jednobarwnie czarny. Ale sięgnąłem po konkretne przykłady. W pierwszych trzech dniach po wybuchu wojny rosyjsko-gruzińskiej rząd dawał realne wsparcie Lechowi Kaczyńskiemu. Ale potem zaczęło być inaczej. A już kuriozum było niechętne stanowisko polskiego rządu wobec planów ewentualnościowych NATO względem państw bałtyckich. To z tych depesz wprost wynika.
[b]Bije pan w tej sprawie na alarm. Uważa pan to za błąd czy za coś więcej?[/b]
To był błąd, który stał się katastrofą, gdy te depesze wyciekły. Można jeszcze zrozumieć, że na jakimś etapie rozmów Polacy, kierując się narodowym egoizmem, chcieli mieć na wschodniej flance NATO lepszy status niż Bałtowie. Choć moim zdaniem Tallina należy bronić jak Warszawy. To się jednak stało błędem gorszym od zbrodni, gdy okazało się, że za państwami bałtyckimi opowiedzieli się Niemcy. Po co Sikorski próbował to jeszcze odkręcać? Polska musi teraz długo się starać, żeby odzyskać wiarygodność. Nie tylko w krajach bałtyckich, także w Pradze czy Budapeszcie.
[b]Spór o politykę wschodnią jest dla pana wciąż fundamentalny.[/b]
Tak, chociaż nie jestem dziś zwolennikiem koncepcji jagiellońskiej. Bo sytuacja międzynarodowa zmieniła się na niekorzyść. Nie wiem, czy Lech Kaczyński zamierzał tę politykę skorygować. Wiem, że z polityki jagiellońskiej należało się przestawić na politykę księcia Adama Czartoryskiego. Trzymać nogę, gdzie się da i nie dać się wypchnąć.
[b]A nie trzymamy?[/b]
Choćby historia polskiego stosunku do planu ewentualnościowego dla Bałtów pokazuje, że nie trzymamy. Artykuł ministra Sikorskiego o „polityce piastowskiej” w „Gazecie Wyborczej” to nie przypadek.
[b]Obecna polityka rządu Tuska wobec Rosji też się panu nie podoba? Mamy przecież, jak sam pan mówi, nową sytuację.[/b]
Źle jest chodzić po świecie z łatką rusofoba. Modyfikacje polityki były więc niezbędne, bo moim zdaniem nawet gdy Barack Obama przegra następne wybory, republikanie też będą traktować Rosję inaczej niż kiedyś. Priorytetem dla nich jest Azja, a Kreml partnerem. Ale unikanie łatki rusofoba to co innego niż podważanie własnej polityki wschodniej. Pani Merkel ma dobre relacje z Rosją, a jednak powtarza zawsze Kremlowi: „a Naddniestrze?”.
A my z wszystkiego rezygnujemy. Prezydent Komorowski deklaruje poparcie dla modernizacji Rosji bez żadnych warunków.
[b]Komorowski i Tusk prowadzą politykę zdrady?[/b]
Nie, oportunistycznego dostosowania. Być może Tusk i Sikorski myślą kategoriami kariery w międzynarodowych strukturach. Pamiętają, jak skutecznie Kreml zablokował ambicje Aleksandra Kwaśniewskiego. W odwecie za politykę wschodnią, za wsparcie dla pomarańczowej rewolucji.
[b]Innym problemem są dla pana księgowe sztuczki ministra Rostowskiego.[/b]
Nie księgowe sztuczki, ale rozbój w biały dzień. Minister kładzie rękę na Funduszu Rezerwy Demograficznej i na OFE, a równocześnie myśli jedną tylko perspektywą: progu ostrożnościowego. Gdyby za tym stał jakiś plan… Ale stoi zwykłe dojutrkostwo.
[b]No dobrze, gdy liberalni ekonomiści krytykują politykę Rostowskiego, PiS to oklaskuje. A czy to samo PiS jest gotowe na prawdziwą reformę publicznych finansów, na oszczędności? Chyba nie.[/b]
To prawda. PiS nie tryska dziś pomysłami. Ale mam nadzieję, że to się zmieni.
[b]Ucieka pan w dyplomację. Nie ma pan poczucia, że mówi zupełnie innym językiem niż PiS? W debacie nad polityką zagraniczną nie słyszymy od pana o „rosyjsko-niemieckim kondominium”.[/b]
Ja nie jestem we wspólnocie politycznej PiS, tylko razem z nimi w grupie zadaniowej. A może powstanie szerszy obóz: PiS i jego sprzymierzeńcy.
[b]Marzył już pan o tym kilka lat temu. A ta partia staje się coraz węższa.[/b]
Jeśli PiS zmieni język, to dobrze, ale jak nie zmieni, nie będę tego krytykował. Jestem sojusznikiem, który nie ma ambicji zmiany swego o wiele silniejszego sojusznika. To nie jest zresztą tylko kwestia języka. Do Wolsków przyjechało poselstwo Rzymian i senat zastanawiał się, co im odpowiedzieć. I ktoś zauważył: „Nie nad tym, co mówić, a co czynić, radzić nam trzeba. Bo jak będziemy wiedzieli, co czynić, słowa same się znajdą”. Ja patrzyłem z dystansem na spór między władzami PiS i twórcami PJN, bo to był spór o retorykę.
[b]Ale kto w PiS ma wspierać pana czyny? Anna Fotyga? Antoni Macierewicz?[/b]
Mój związek z PiS ułatwia mi przemawianie własnym językiem. To na wniosek tego klubu zostanie zwołana Komisja Obrony w sprawie depesz, które świadczą o naszym stosunku do państw bałtyckich.
I to ja będę wtedy mówił. Jak pan Macierewicz zechce mnie wesprzeć swoim językiem, to dobrze.
[b]Nie boi się pan, że jest wykorzystywany instrumentalnie – przeciw PJN?[/b]
Z pewnością jestem, ale mi to nie przeszkadza. Ja też wykorzystuję PiS do swoich celów.
[b]A spotkał się pan chociaż z Jarosławem Kaczyńskim?[/b]
Nie, ale na naszej umowie jest jego podpis.
[i]Ludwik Dorn jest politykiem, socjologiem, poetą i publicystą. W 2007 był marszałkiem Sejmu, w latach 2005 – 2007 wicepremierem oraz ministrem spraw wewnętrznych i administracji w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego.
W 2008 usunięty z Prawa i Sprawiedliwości, 7 grudnia br nawiązał współpracę z PiS[/i]