Po raporcie MAK o katastrofie smoleńskiej, który zaskoczył nie tylko opinię publiczną, lecz także polskie władze, rząd zapowiadał szybką i zdecydowaną reakcję. Jeszcze w połowie stycznia była mowa o arbitrażu, odwołaniu się do Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego i rozmowach z Rosją.
– Liczę, że rozmowy, jakie proponujemy stronie rosyjskiej, doprowadzą do przyjęcia wspólnego raportu – mówił 13 stycznia premier Tusk.
Teraz okazuje się, że na razie żadnych takich działań nie będzie. – Do czasu opublikowania raportu komisji Millera polska strona nie będzie zwracać się do Rosjan o podjęcie rozmów na temat wypracowania wspólnego stanowiska w sprawie przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem – stwierdził wczoraj w rozmowie z portalem tvn24.pl rzecznik rządu Paweł Graś.
Nie wiadomo jednak, kiedy raport polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy będzie gotowy. Szef MSWiA Jerzy Miller zapowiadał, że do końca lutego, ale ostatnio pojawiły się informacje o sześciotygodniowym opóźnieniu.
– Rząd nie pierwszy raz wycofuje się ze swoich zapowiedzi – podkreśla dr Jacek Kloczkowski, politolog z Ośrodka Myśli Politycznej. – Problem w tym, że teraz dotyczy to niezwykle delikatnej i budzącej emocje sprawy wyjaśniania przyczyn katastrofy. Takie zachowanie może sugerować, że premier i jego współpracownicy nadal nie wiedzą, jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, w której znaleźli się po ogłoszeniu raportu MAK.