O potencjalnym wkroczeniu Marty Kaczyńskiej w politykę głośno było już od kilkunastu dni. Burzę wywołał wywiad z córką zmarłej pary prezydenckiej opublikowany na łamach tygodnika „Uważam Rze”, oraz wypowiedzi męża Kaczyńskiej, Marcina Dubienieckiego, który powiedział, że Marcie Kaczyńskiej nikt nie odmówi pierwszego miejsca na listach PiS do parlamentu.
Komentarz Michała Sułdrzyńskiego
Jak pisze Kaczyńska na nowo założonym blogu, nie spodziewała się, że opublikowana rozmowa z nią wywoła taką falę komentarzy.
„Powiedziałam to co myślę, to co czuję, to co wydaje mi się oczywiste. To co na moim miejscu każde dziecko tragicznie zmarłych rodziców z pewnością chciałoby przekazać. Okazuje się jednak, że spora część opinii publicznej usiłuje odebrać mi do tego prawo, insynuując, że w sposób cyniczny zamierzam wykorzystać sytuację, w której się znalazłam, do wepchnięcia się na polityczne salony” – pisze na swoim blogu na platformie należącej do „Gazety Polskiej”.
"Któregoś wieczoru natknęłam się nawet na materiał w telewizji poświęcony rozważaniom na temat miejsca na liście wyborczej, o które miałabym po cichu zabiegać. Mocno mnie to wszystko zaskoczyło, tym bardziej że nikt mnie o moje wyborcze plany nie pytał. Jestem córką i bratanicą polityka, jak każdy obywatel interesuję się sprawami naszego kraju. Nie czyni mnie to jednak politykiem. W związku z powyższym informuję, że nigdy nie miałam i nie mam zamiaru kandydować w najbliższych wyborach parlamentarnych. Mam nadzieję, że pozwoli to wszystkim zainteresowanym zaprzestać snucia spekulacji pozbawionych związku z rzeczywistością. Nie na tym polega chyba rzetelne dziennikarstwo" – kontynuuje wpis Kaczyńska.