Czym pana zdaniem skończy się ten konflikt? Obaleniem czy zwycięstwem Kaddafiego, a może podziałem kraju?
Scenariusza rozwoju wypadków nie sposób przewidzieć i w tej chwili wszystko jest możliwe. Chciałbym tylko podkreślić, że wbrew pozorom Kaddafi wcale nie znajduje się w beznadziejnym położeniu. Zachodnia koalicja jest niezdecydowana i coraz bardziej skłócona. Amerykanie ze zrozumiałych względów (Irak, Afganistan) nie chcą się zbyt mocno angażować. Na to nakłada się francuska mania wielkości. Francuzi chcą zdyskontować niezdecydowanie Waszyngtonu. Z kolei państwa europejskie nie chcą działać pod dyktando Francji. Sarkozy to nie de Gaulle, a dzisiejsza Francja nie jest Francją sprzed pół wieku. Co więcej, Europejczycy, głównie z powodu negatywnego stanowiska Niemiec, nie mogą się zorganizować pod flagą Unii. Znów okazuje się, że wspólna polityka zagraniczna Unii de facto nie istnieje. Jest natomiast szereg sprzecznych politycznych i gospodarczych interesów. Nie ma wyznaczonego wspólnego celu. To wszystko działa na korzyść Kaddafiego. Nadal cieszy się on sporym poparciem i nie słychać o jakichkolwiek konfliktach w jego obozie. Kaddafi ma w ręku i ten atut, że zawsze może przerwać działania wobec rebeliantów, zaprzestać ataków na ludność cywilną i wówczas interwencja koalicji straci mandat ONZ, czyli jedyną podstawę, a i ewentualne obiekty ataku. Jeśli Kaddafi rozegra te karty sprytnie, wcale nie musi ponieść klęski.
Wtorkowe włoskie gazety alarmują, że doszło do wojny w wojnie, czyli do ostrego konfliktu między Francją a Włochami na tle Libii. Dzienniki piszą nawet, że Francja chce przejąć włoskie interesy w Libii, a Włochom zostawić miliony uchodźców z północnej Afryki.
Włochy mają, a właściwie miały, w Libii ogromne interesy. Francja i Wielka Brytania niemal żadnych. Włochy muszą działać ostrożniej, bo mają o wiele więcej do stracenia. Stąd widoczna od początku różnica stanowisk. Sarkozy na użytek polityki wewnętrznej chce być bohaterem tej wojny, a Włochy próbują ratować co się da ze swoich interesów w Libii. Inne państwa też nie chcą działać pod dyktando Paryża. Dlatego niemal wszyscy poza Francją pragną, by działania koordynowało NATO. Włochy nawet zagroziły, że w przeciwnym razie zamkną swoje udostępnione koalicji siedem baz. Ale teoria, że Francja chce przejąć włoskie interesy w Libii, idzie za daleko. Z pewnością bez względu na to, czym się to wszystko skończy, dojdzie do nowego rozdania. Ale nie ma żadnych przesłanek, by myśleć, że wygra na tym Francja. Nie lekceważyłbym natomiast groźby wysokiej fali uchodźców. Jeśli Kaddafi odkręci kurek z imigrantami, może to być dla Europy czynnik o wiele bardziej destabilizujący niż zakręcenie kurka z libijską ropą i gazem.