To będzie święto Słowian, dopiero drugie mistrzostwa w tej części Europy. Ale oprócz gospodarzy i Rosji, która do awansu potrzebuje już tylko nie przegrać u siebie we wtorek z Andorą, święto nie tych Słowian, których wszyscy się w finałach spodziewali.
Nie będzie w mistrzostwach Słowaków, którzy po mundialowym wzlocie tracili rozpęd, aż wczoraj twardo wylądowali. Porażka z Rosją u siebie oznacza, że nie będzie ich nawet w barażach. O nie będzie we wtorek w Dublinie walczyć Armenia – dwa razy pokonała Słowaków – z Irlandią.
Sąsiedzi z Czech są w lepszej sytuacji, szans na baraże jeszcze nie stracili, ale będą drżeć. Przeciw Hiszpanii grali zawstydzająco. Dali sobie szybko strzelić dwa gole, sami nie potrafili odpowiedzieć niczym godnym zapamiętania, chyba że liczyć brutalny faul Thomasa Hubschmanna na Xabim Alonso, po którym Czech wyleciał z boiska.
Prawdziwa rewolucja jest na Bałkanach, gdzie dziś dumą są Czarnogórcy i Bośniacy, a nie Chorwaci, Słoweńcy czy Serbowie. O Bułgarach nie wspominając, ci upadli najniżej: są w grupie na ostatnim miejscu.
Słowenia to kolejna po Słowacji drużyna, która rok temu na mundialu jeszcze potrafiła walczyć z potęgami, a w piątek odpadła z wyścigu o baraże: nie dogoni już Estonii, która z Sergeiem Pareiką w bramce po najpiękniejszym golu tej kolejki, strzale z daleka Konstantina Vassiljeva, pokonała Irlandię Północną w Belfaście 2:1. I awansowała na drugie miejsce kosztem Serbii. Serbom do zapewnienia sobie baraży wystarczyło wygrać u siebie z pewnymi już awansu Włochami, ale szybko stracili gola i potrafili tylko wyrównać, na zwycięstwo nie zasłużyli, kibice ich wygwizdali. A że z Estonią mają niekorzystny bilans spotkań – przegrali u siebie i zremisowali na wyjeździe – to we wtorek będą musieli wygrać w Słowenii, inaczej odpadną.