Niemiecka prasa pisze o was jak o drużynie, którą stać na niespodziankę? Myśli pan, że to możliwe?
Miło czytać ciepłe słowa, ale właśnie nadchodzi godzina zero, kiedy trzeba udowodnić swoją wartość na boisku. W piątek okaże się, ile jesteśmy warci. Do tej pory wszystko napawa mnie wielkim optymizmem, ale dopiero po meczu z Grecją będę wiedział, czy mój optymizm miał podstawy. Te trzy mecze są bez wątpienia najważniejsze w moim życiu.
Na dwóch poprzednich turniejach reprezentacja grała źle. Nie boicie się powtórki?
To prawda, że mundial w Niemczech i Euro w Austrii nie były dla nas udane. Robimy wszystko, żeby nie popełnić takich samych błędów, nie mamy sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o przygotowanie do turnieju. Najważniejsze, żeby z Grecją nie przegrać. I w Niemczech, i w Austrii przegrywaliśmy pierwsze spotkania, wiemy, jak to się kończyło. Mamy drużynę, w której są piłkarze potrafiący jedną akcją zmienić losy meczu. To chyba główna różnica w porównaniu z poprzednimi reprezentacjami.
Jak będą wyglądały ostatnie godziny przedmeczem?
Każdy ma swój sposób na koncentrację. Jedni słuchają muzyki, inni szukają ciszy, chcą pomyśleć o meczu. Każdy z nas czuje, co dzieje się dookoła. Dobrym ruchem było zamieszkanie w hotelu na drugim piętrze, jesteśmy ponad wszystkim, pewne rzeczy do nas nie docierają. Poza tym gramy w klubach, gdzie obciążenia psychiczne są podobne, więc to dla nas trochę codzienność. Oczywiście teraz stoi za nami kraj, nataki moment czeka się całą karierę. Nasze marzenia stały się realne, oby trwały jak najdłużej.