Na piłkarskich mistrzostwach chciały zyskać także gminy i regiony pozostające w cieniu miast gospodarzy. – Opłaciło się – przekonują ich przedstawiciele. Teraz cieszą się z medialnego rozgłosu i liczą obecne i przyszłe zyski.
– Drzwi prawie się u nas nie zamykają. Klienci chcą mieć fryzury jak Cristiano Ronaldo. Nawet mamę tak ostrzygłam – śmieje się Anna Wilczek, współwłaścicielka salonu fryzjerskiego w Opalenicy (Wielkopolska). Kilka dni temu z usług jej zakładu skorzystali mieszkający w miejscowości portugalscy piłkarze. Wcześniej o takiej reklamie nie mogła nawet marzyć. Podobnie jak niespełna dziesięciotysięczne miasteczko. – Nazwa Opalenica pojawiła się nie tylko w polskich, ale i zagranicznych mediach. Takiej promocji nie można przeliczyć na żadne pieniądze – uważa Magdalena Konieczna z urzędu miejskiego. Są i bardziej wymierne zyski. – Hotele i kwatery w okolicy zajęte są przez dziennikarzy, głównie z Portugalii. Na otwarte treningi portugalskich piłkarzy przyjeżdżało średnio po dwa tysiące osób.
Wabią winnym szlakiem
Ręce zacierają też samorządowcy z pomorskiego Gniewina, gdzie zamieszkała reprezentacja Hiszpanii. – Nasza wioska liczy dwa tysiące mieszkańców. Przy okazji mistrzostw przewinęło się kilkanaście tysięcy osób. Właściciele barów z pomocą wolontariuszy tłumaczyli menu na hiszpański i angielski. Powstały nowe kawiarnia, cukiernia. Jak dużo zarobili mieszkańcy? Na razie trudno powiedzieć. Ale zarobili na pewno – przekonuje Mikołaj Orzeł, rzecznik prasowy gminnego biura Euro 2012. Teraz samorząd chce wykorzystać to, że nazwa wioski przestała być anonimowa. – W okolicach jest dużo morenowych wzgórz. Chcielibyśmy zbudować kolejkę linową, całoroczne trasy narciarskie. Liczymy na turystów – tłumaczy Orzeł.
Przed mistrzostwami położone w północno-zachodniej Polsce gminy Czarnków i Drawsko pobudowały na Noteci nowe mariny i zaczęły akcję „Statkiem na Euro 2012". Na stronie internetowej Czarnkowa tłumaczą, że ich miasteczko i Poznań dzieli zaledwie 70 km i że na miejscu można wypożyczyć „środek transportu", by dostać się na jedną z aren Euro 2012. – Z tego akurat nikt nie skorzystał, ale pojawiło się trochę jednostek z Niemiec i ze Szwecji – tłumaczy Tadeusz Rybarczyk z czarnkowskiej mariny. – Powołanie się na Euro 2012 przynosi efekt. Odezwały się do nas zainteresowane szlakiem koła wodniackie z Berlina – podkreśla Marcin Waśko, koordynator projektu.
Kampanię z myślą o zagranicznych kibicach przeprowadziło też województwo lubuskie. Na wiodących od granicy drogach pojawiły się witacze, a na stacjach benzynowych foldery zachęcające do zwiedzania miejscowych zabytków i winnego szlaku w okolicach Zielonej Góry. – Nie mamy dokładnych danych, ilu obcokrajowców zatrzymało się w naszym regionie w drodze na Euro 2012, ale wiemy, że naszą stronę www.euro.lubuskie.pl odwiedziło kilkanaście tysięcy osób, w tym kilkaset jej angielską wersję – informuje Elżbieta Polak, marszałek województwa lubuskiego.