Jasno i twardo kieruje tą agencją - taką cenzurkę wystawiał nowy minister rolnictwa Stanisław Kalemba Tomaszowi Kołodziejowi, prezesowi Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa jeszcze w sierpniu tego roku. Zapowiadał, że go nie odwoła. Miesiąc później Kołodziej w trybie natychmiastowym przestał być prezesem ARiMR. Jak ustaliła „Rz”, dymisja Kołodzieja to głównie wynik tzw. afery utylizacyjnej.
Sprawa ma początek w roku 2003, kiedy państwo zaczęło branżę utylizacyjną wspierać dotacjami. Dostawały je firmy zajmujące się przerabianiem martwych zwierząt na mączkę kostną i spalaniem szczątków.
Pierwsze nieprawidłowości odkryto za rządów PiS. Wykryto, że pomoc na utylizację w czasach, gdy na czele agencji stał związany z SLD Wojciech Pomajda, przyznawano z naruszeniem prawa. Wstępne wyliczenia wskazywały, że utylizatorzy będą musieli zwrócić Skarbowi Państwa około 13 mln zł. „Agencja (...) powinna podjąć wszelkie działania mające na celu właściwe zabezpieczenie interesu Skarbu Państwa” - alarmował w piśmie do ARiMR 13 września 2007 w imieniu Zyty Gilowskiej, ówczesnej minister finansów, jeden z jej zastępców Adam Pęzioł. W październiku ARiMR wezwał dłużników do zwrotu pomocy. Zobowiązania wobec agencji, bez odsetek, przekroczyły 34 mln.
Po zmianie rządu na szefa agencji premier Tusk powołał Dariusza Wojtasika. Nasi informatorzy twierdzą, że Wojtasik (odmawia rozmowy na ten temat) szybko stał się przedmiotem nacisków ze strony ministra rolnictwa Marka Sawickiego, aby rozwiązać sprawę na korzyść utylizatorów. Odmówił i wszczął windykację należności. W połowie grudnia 2008 r. polecił wysłać kontrolę do firm zajmujących się utylizacją. Chodziło oto, by zabezpieczyć dowody dla sądów w celu windykacji.
- W ciągu miesiąca 14 zespołów zebrało ok. 45 tys. stron dokumentów. Potwierdziły, że firmy utylizacyjne powinny zwrócić pieniądze budżetowi - opowiada nam jeden z kontrolerów.