Kiedyś istniało mocno ugruntowane przekonanie, że święta to czas tak bardzo odmienny od codzienności, że można pozwolić sobie nie tylko na nadmiar, ale i marnotrawstwo.
W związku z tym nikt nie zastanawiał się nad tym, czy wycinać choinkę, czy nie.
Powoli zanika też chyba zwyczaj stawiania dodatkowego talerza na stole.
Jeszcze w części domów się go stawia, ale ta tradycja ewoluowała. Pusty talerz przeznaczony był dla dusz zmarłych. Dziś mówi się, że to dla zbłąkanego wędrowca. To może dziwić, bo w wielu rejonach kraju wedle tradycji nie powinno się wstawać od wigilijnego stołu, nawet żeby kogoś na wieczerzę wpuścić. To zwiastowało śmierć w rodzinie.
Ale są zwyczaje niezmienne, przecież w gruncie rzeczy jesteśmy tradycjonalistami.
Choinka, opłatek, wieczerza wigilijna są niezagrożone. Ale choć będziemy kultywować te tradycje, to nie będziemy im już przypisywać tych znaczeń, jakie mają. To dla nas coraz częściej element świątecznego nastroju, który po prostu uwielbiamy.
Ludzie lubią świąteczne piosenki, kolędy, ozdoby choinkowe, domy przystrojone lampkami, postać Świętego Mikołaja, tego z reklamy coca-coli, i szał przedświątecznych zakupów. Słyszałem, jak w jednym z angielskich miast władze zabroniły stawiać w miejscach publicznych świątecznych choinek, aby nie urazić uczuć religijnych licznej grupy muzułmanów. Po tej decyzji społeczność muzułmańska na znak protestu zorganizowała bieg w strojach Świętego Mikołaja. Wszyscy lubimy ten świąteczny klimat.