Szef Prokuratury Generalnej powtórzył, że podczas pobytu w Rosji polscy biegli nie stwierdzili trotylu i nitrogliceryny na szczątkach tupolewa. Użyte przez nich urządzenia były niewystarczające do stwierdzenia materiału wybuchowego. Detektory wyświetlały nazwę "TNT", ale późniejsze badania laboratoryjne wykluczały obecność tego materiału.
Andrzej Seremet dodał, że nic nie wskazuje na możliwość zamachu 10 kwietnia 2010 roku - ani ustalenia polskich, ani rosyjskich śledczych. Również żadna z sekcji zwłok ofiar katastrofy nie wykazała, jakoby ciała były poddane działaniu fali termicznej i ciśnieniowej, charakterystycznej dla eksplozji.
Prokurator poinformował, że od 5. grudnia próbki ze Smoleńska są we władaniu Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Są przygotowywane do badań, które mają trwać co najmniej kilka miesięcy.
Andrzej Seremet podkreślił też, że w pierwszej połowie listopada biegli sprawdzili działanie detektora materiałów wybuchowych na drugim modelu polskiego TU-154, na poligonie w Mińsku Mazowieckim. W niektórych miejscach urządzenia reagowały podobnie jak w Smoleńsku i wskazywały na obecność nitrogliceryny i TNT.
Przemówienie Andrzeja Seremeta jest już dostępne na stronie internetowej Prokuratury.