W obszernej rozmowie z „Rzeczpospolitą" były minister sprawiedliwości punktuje premiera. - Gdy mówię, że uważam Donalda Tuska za najwybitniejszego polityka po 1989 roku, to nie jest ani kpina, ani lizusostwo. Tyle, że polityka to dwie rzeczy. Po pierwsze zdobycie władzy przez zwycięstwo w wyborach – w tym Tusk gra w Lidze Mistrzów. A drugie – to robienie z tej władzy użytek zgodnie z programem partii. I na tym obszarze zaczyna się mój spór z premierem. Mam niedosyt, jeśli chodzi o dorobek ostatnich sześciu lat – nie kryje Gowin. - Trzeba się zdecydować, czy jest się wiernym milionom wyborców i własnemu programowi, czy różnym grupom interesów. Ja przeprowadziłem deregulację i choć sporo środowisk protestowało, to w sondażach Polacy dobrze oceniają tę reformę.
Gowin nie godzi się na stwierdzenie, że rząd jest słaby. - Ministrowie to grono bardzo kompetentnych ludzi, tylko realizują taki a nie inny program. To jest program premiera - mówi. - Nie każdy jest charakterologicznie gotowy wyjść przed szereg.
- Po co Tuskowi władza? – pytają dziennikarze „Rz" Michał Szułdrzyński i Andrzej Stankiewicz.
- Jego działania i wypowiedzi dają taką odpowiedź: trzeba uchronić Polskę przed rozmaitymi zagrożeniami. Jednym z nich jest powrót PiS do władzy.
- A Pan uważa się boi tego „zagrożenia"?