Ponad dwa tygodnie temu świat 28-letniej Beaty Jałochy z Warszawy zupełnie się zawalił.
W tamtą sobotę młoda kobieta szła do pacjentki z Ochoty. Gdy przechodziła obok wieżowca przy ul. Grójeckiej 101 spadł na nią 22-letni mężczyzna. Marek M. wyskoczył z siódmego piętra z wynajmowanego mieszkania.
Mężczyzna zginął na miejscu. A przy okazji ciężko ranił idącą chodnikiem Beatę Jałochę, która trafiła do szpitala. – Doznała licznych obrażeń m.in. zgilotynowania kręgosłupa, ma przerwany rdzeń kręgowy. Złamania kości piszczelowej – opowiada Dariusz Ślepokura, rzecznik stołecznej prokuratury.
Sama Beata najgorzej zniosła informację o uszkodzeniu rdzenia kręgowego. Dwa tygodnie temu przeszła operację. Jest rehabilitowana. Na razie wykonuje najprostsze ćwiczenia. Młoda fizjoterapeutka wierzy, że będzie chodzić. Ćwiczy.
Jednak do pełnego powrotu do zdrowia potrzebne są pieniądze, zwłaszcza że Beata Jałocha chce przejść operację z udziałem komórek macierzystych. W Berlinie chce przechodzić rehabilitację, a ta jest bardzo droga. Dziennie kosztuje to kilkaset euro.