Kto to powiedział? „Mówiliśmy o totalnej opozycji, od dzisiaj chcemy mówić o totalnej propozycji". To nie żaden dziennikarz czy publicysta rozczarowany Platformą w latach 2015–2019. To sam lider PO Grzegorz Schetyna. Kilkanaście miesięcy temu, pod koniec października 2017 roku wygłosił je na konwencji w Łodzi. I później przedstawił zręby programu, do których teraz politycy jego partii i on sam odwołują się w ramach poszukiwania pomysłu po wyborczej porażce 26 maja. Schetyna mówił wtedy o wzmocnieniu roli samorządów, pozostawieniu im nie tylko pełni wpływów z podatków CIT i PIT, ale też likwidacji urzędu wojewody. To wszystko dobrze teraz znamy. Schetyna proponował wtedy odbudowę II filaru systemu emerytalnego i oczywiście mówił o konieczności zjednoczenia opozycji.
Jednak „totalna propozycja" rozmyła się. Platforma od czasu do czasu proponowała projekty jak „Wyższe płace", ale nigdy nie sformułowała chociażby przybliżonego planu, dziesięciu konkretnych punktów pokazujących, jak chce zmienić Polskę. Plan dotyczący płac został pokazany w grudniu, ale pojawia się rzadko nawet w przekazach dnia PO. Teraz Platforma mówi, że będzie budować program razem z Polakami. Grzegorz Schetyna z zakasanymi rękawami objeżdża Polskę i spotyka się z wyborcami. Teraz nie ma już jednak wyjścia. Można dyskutować, czy propozycje z końca 2017 roku są dobrymi pomysłami, jeśli chodzi o ich polityczny efekt. I czy rezonują wśród obywateli. Trudno raczej oczekiwać, aby wzmocnienie władzy samorządów było tematem gorąco omawianym przy kuchennych stołach milionów zwykłych Polaków.
Przeczytaj także: Czy Schetyna rzeczywiście postawi na młodych?
Ale PO zabrakło nawet konsekwencji w budowaniu tej „totalnej propozycji". Schetyna i jego współpracownicy skupili się bowiem na tym, co nazywają czasami „twardą polityką". Układaniem list, koalicjami, organizacją marszów, czasami też intrygami przy zielonym stoliku, w gabinetach. To „twarda polityka" doprowadziła do powstania Koalicji Europejskiej. Grono najbliższych współpracowników Schetyny i on sam skupili się konsekwentnie na niej. I konsekwentnie od lat uznawali, że propozycje programowe będą wtórne wobec aspektu politycznego. Takiego jak koalicje, marsze, kandydaci, listy.
Teraz „twarda polityka" mści się na Platformie. PiS narzucił sposób robienia polityki, w którym liczą się konkretne propozycje zmieniające życie ludzi. Jak zaprezentowany we wtorek element „piątki" PiS, czyli zerowy PIT dla młodych. Gdyby Platforma rzeczywiście w październiku 2017 r. poszła ścieżką nie „totalnej opozycji", ale „totalnej propozycji" jej pozycja wyjściowa przed wyborami do Sejmu byłaby nieco inna. Teraz jest bardzo trudna. Politycy PO sami zauważają, że wobec 2105 roku partie tworzące dawną Koalicję Europejską straciły 1,5 mln głosów. Odpowiedzi jak ich zmobilizować swoich – zwłaszcza w dużych miastach – poza hasłami o obronie samorządu i udziale samorządowców – jeszcze nie ma. Konkrety mają pojawić się w połowie lipca. Na kilka miesięcy przed wyborami PO i pozostałe partie w koalicji z nią będą musiały przekonać miliony Polaków, że rzeczywiście liczy się dla nich coś więcej niż tylko anty-PiS.