Sytuacja w sztabie wyborczym mającym zorganizować kampanię przed wyborami do Parlamentu Europejskiego doskonale odzwierciedla kłopoty Platformy Obywatelskiej.
Pierwszym szefem sztabu PO był europoseł Jacek Protasiewicz. Tyle tylko że po awanturze z policją na lotnisku we Frankfurcie pod koniec lutego został zmuszony przez premiera do rezygnacji i wycofania się z eurowyborów.
W związku z tym w partii ruszyły poszukiwania nowego szefa sztabu. Sęk w tym, że chętnych nie było. Naturalnym kandydatem był zaufany człowiek premiera Paweł Graś, niegdyś rzecznik rządu, a dziś szef partyjnych struktur PO.
Ale Graś nie chciał brać odpowiedzialności za wynik wyborów. – Będę wraz z całym biurem krajowym zaangażowany w kampanię – przekonuje „Rz". I zapewnia: – Praca sztabowa już biegnie pełną parą.
Jednak w jego wypowiedzi sporo jest kamuflażu politycznego. Bo według informacji „Rz" kilku współtwórców poprzednich zwycięskich kampanii pod rozmaitymi pretekstami odmówiło pracy przy obecnych wyborach. Chodzi głównie o bliskich partii ekspertów od badań sondażowych i strategii kampanii. – W Platformie jest dziś taka atmosfera, że nie chciałem pracować przy eurowyborach – mówi nam jeden z nich.