Sytuacja na rynku zbytu i rosnące w siłę sieci handlowe sprawiają, że mocno rozdrobniony polski rynek przetwórstwa owocowo-warzywnego powoli zaczyna się konsolidować. Zmniejszająca się liczba graczy pociąga za sobą wzrost zdolności sprzedażowych. Dzięki temu polska żywność dobrze sprzedaje się w krajach Europy Środkowej, a jej producenci skutecznie konkurują też na rynku węgierskim czy rumuńskim, ograniczając do nich dostęp firmom z krajów starej Unii.
– Przede wszystkim musimy postawić na państwa Europy Środkowej i nie dopuszczać do nich naszych konkurentów z Zachodu. Oni mają własne, silne rynki, niech tam pilnują swojego, a my powinniśmy pilnować rynków Europy Środkowej, i – jak się uda – wychodzić na rynki wschodnie – mówi Józef Rolnik, właściciel firmy Rolnik.
Wytwarzane w Polsce produkty przypadły też do gustu Kazachom i mieszkańcom Mongolii. Ta ekspansja odbywa się z pominięciem Rosji, z którą trudno konkurować.
– Nie należy próbować bić się z koniem w Moskwie i Petersburgu, tylko wychodzić poza Ural. Tam jest bardzo dużo młodych firm, prężnie działających na zdrowych, ekonomicznych i biznesowych zasadach – zapewnia Józef Rolnik.