Rz: W Bełchatowie pojawił się pomysł, by ulicę, przy której mieszka siatkarz Mariusz Wlazły, nazwać jego nazwiskiem. Jak pan ocenia tę propozycję?
Jan Żaryn:
Każda lokalna społeczność ma swoich bohaterów, a bohater niejedno ma imię. Nie ma więc powodu, by krytykować ten pomysł jako wyraz infantylizmu czy braku wyczucia, kto powinien być patronem ulicy. Niepokojące jest jednak to, że lokalna społeczność chce już teraz tak jednoznacznie podsumować życie tego bardzo młodego jeszcze człowieka.
Mariusz Wlazły był najlepszym siatkarzem turnieju, w którym nasza reprezentacja zdobyła mistrzostwo świata.
Niezależnie od jego dokonań, mianowanie na patrona ulicy osoby wciąż żyjącej jest ryzykowne. Panu Wlazłemu życzę jak najlepiej i wierzę, że dokona w życiu jeszcze wielu wspaniałych rzeczy, ale nikt nie może mieć przecież pewności, jak będzie wyglądała jego przyszłość. Stąd w Warszawie jest zwyczaj, że musi upłynąć co najmniej pięć lat od śmierci danej osoby, by można było nazwać jej imieniem ulicę.