Rzeczpospolita: Ledwo co ogłosił pan powstanie nowego ugrupowania, a już sondaże dają mu 10 proc. Gratulować?
Ryszard Petru: Nie podniecam się sondażami, bo one są zmienne. Faktem jest jednak, że pojawiła się niepowtarzalna szansa zmiany na scenie politycznej. Jeśli szukać porównania z Europą Zachodnią, to przypomina mi się rok 1968 – na naszych oczach dokonuje się wymiana pokoleniowa.
Łączy pan ze sobą te dwa wyniki z sondażu TVN: 10 proc. dla pańskiego ugrupowania i 17 proc. dla PO. Razem to 27 proc., czyli niedawne notowania Platformy.
Nie założyłem stowarzyszenia przeciwko Platformie. Założyłem je, żeby załatwić w Polsce konkretne sprawy. Sądzę, że jestem w stanie przekonać dużą część wyborców, którzy w ogóle nie głosują.
Odbiera pan elektorat Platformie. Dawny, obecny, potencjalny – wszystko jedno.
Połowa dawnych lub potencjalnych wyborców PO głosowała na Pawła Kukiza w pierwszej turze. To była żółta kartka, którą pokazali władzy. Jest duża grupa ludzi wkurzonych. Ale wkurzonych nie tak jak Kukiz, który twierdzi, że beznadzieja i trzeba wszystko zburzyć. Mnie chodzi o wkurzonych na to, że sprawy w kraju idą zbyt powoli, że Europa nam ucieka. Chcą budować, a nie burzyć.