"Bojówkarze znów ruszyli do ataku. Trzeciego w ciągu doby. Najwyraźniej nie zamierzają przestać. Mam nadzieję, że to nie jest ta przesławna ofensywa, którą od pół roku straszyli pesymiści" - poinformowała z miejsca walk dziennikarz ukraińskiej telewizji TSN Andrij Caplienko.
"Atakują słabe miejsca naszej obrony. (..) W rejonie Ługańska tylko co zakończyły się ciężkie walki. mamy jednego zabitego i 11 rannych, w tym siedmiu ciężko. Atakowało koło setki bojówkarzy" - dodał.
Zastępca dowódcy "Prawego Sektora" Walentyn Mańko przestrzegł, że jeśli prorosyjskim separatystom uda się zdobyć Marinkę i leżącą obok Krasnohoriwkę, to zamkną w kotle ukraińskie oddziały znajdujące się w Pieskach - na zachodnim końcu pasa startowego donieckiego lotniska.
Nieznane są ukraińskie straty w walkach o Marinkę. Wiadomo jedynie, że rosyjska artyleria zniszczyła kilka domów mieszkalnych i miejscowy ośrodek zdrowia (na szczęście nie używany).
Ostrzał i atak był dokładnie przygotowany, nad miejscowością wcześniej kilkakrotnie latały drony. W samy Doniecku, korzystając z jego zabudowy, Rosjanie skoncentrowali znaczną ilość artylerii i broni pancernej, która - według mińskich porozumień rozejmowych - powinna znajdować się z dala od linii frontu, w specjalnie wyznaczonych miejscach.