Reklama

Pokój coraz bardziej odległy

Kijów przygotowuje się do kolejnej ofensywy separatystów, którzy chcą połączyć samozwańcze republiki.

Aktualizacja: 16.06.2015 16:15 Publikacja: 15.06.2015 21:17

Ukraińscy żołnierze wzmacniają swoją obronę na granicy z separatystycznymi republikami

Ukraińscy żołnierze wzmacniają swoją obronę na granicy z separatystycznymi republikami

Foto: AFP

W Donbasie znów zrobiło się gorąco. Sztab ukraińskich sił zbrojnych podaje, że tylko w miniony weekend prorosyjscy separatyści ostrzelali ich pozycje ponad 150 razy. W wyniku tych ostrzałów zginęło co najmniej trzech ukraińskich żołnierzy, a 20 zostało rannych.

Od kilku dni na całej linii frontu nie przestaje grzmieć artyleria, zarówno Donieck, jak i Kijów oskarżają się o zerwanie porozumień mińskich. Z kolei ukraińskie media alarmują, że tak intensywnych działań wojennych na wschodzie Ukrainy nie było od kilku miesięcy.

– Dziś do Donbasu powraca wojna, z którą mieliśmy do czynienia kilka miesięcy temu. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych dniach możemy się spodziewać ofensywy rosyjskich sił – mówi „Rz" kpt. Aleksej Arestowycz, znany ukraiński analityk wojskowy. – Obecnie Rosjanie skoncentrowali w Donbasie największe siły od początku tego konfliktu – konkluduje.

Jak twierdzi, ostrzeliwując pozycje kontrolowane przez Kijów, Rosjanie sprawdzają gotowość bojową ukraińskich jednostek, by później wyruszyć z większą ofensywą. – W pierwszych szeregach puszczą separatystów, a po krwawych walkach Rosjanie wkroczą z tak zwaną misją pokojową – przekonuje.

Swoją drogą separatyści twierdzą, że to właśnie ze strony Kijowa padły pierwsze strzały, które spowodowały eskalację tego konfliktu.

– Ukraińskie władze zignorowały porozumienia mińskie i ponownie ściągnęły do naszych granic ciężką broń, z której codziennie ostrzeliwują przedmieścia Doniecka – mówi „Rz" Mirosław Rudenko, deputowany parlamentu samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej.

Reklama
Reklama

– Kijów nie chce rozmawiać o decentralizacji kraju i nie chce dogadywać się z narodem Donbasu. Nie pozwalają na to kuratorzy zza oceanu, którzy namawiają ukraińskie władze na siłowe rozwiązanie tej sytuacji – twierdzi.

Konflikt ukraińsko-rosyjski odbija się również na zagranicznych placówkach dyplomatycznych tych krajów. W przeddzień najważniejszego rosyjskiego święta, Dnia Rosji, które przypada 12 czerwca, aktywiści ukraińskiej „Warty obywatelskiej" zablokowali rosyjski konsulat w Charkowie, obrzucając budynek jajkami i farbą. Odpowiedź nadeszła następnego dnia – ponad sto zamaskowanych osób zaatakowało ukraiński konsulat w rosyjskim Rostowie nad Donem.

– Eskalując konflikt, Putin szantażuje kraje zachodnie i tym samym chce pokazać, że żadne sankcje nie są dla niego zagrożeniem – mówi „Rz" ukraiński politolog Ołeksij Palij. – Bez zdecydowanej i konsekwentnej reakcji Wspólnoty Europejskiej nie da się powstrzymać tej konfrontacji. W warunkach trwającej obecnie zimnej wojny Moskwa rozumie jedynie język siły – konkluduje. Jak twierdzi, rosyjska inwazja w Donbasie jest nieunikniona, gdyż samozwańcze republiki nie mogą zapewnić normalnego funkcjonowania tego regionu – rządzi tam chaos i kwitnie przestępczość.

O tym, że sytuacja gospodarcza na kontrolowanym przez separatystów terenie nie wygląda najlepiej, informuje również agencja AFP, powołując się na swego korespondenta w Doniecku. Według tych informacji na skutek ograniczeń wprowadzonych przez ukraińskie władze Donbas coraz bardziej zbliża się do Rosji. Towary ukraińskich producentów zostały zastąpione rosyjskimi, a rosyjski rubel w szybkim tempie wypycha stamtąd ukraińską hrywnę. Do obecnego stanu rzeczy przyczynił się również wprowadzony przez Kijów system przepustek, o które trzeba się starać, by wjechać na terytorium kontrolowane przez prorosyjskich separatystów lub z niego wyjechać. W związku z tym pojawił się problem z dostawą ukraińskich towarów do samozwańczych republik, a kilkadziesiąt ukraińskich supermarketów (należących przeważnie do multimiliardera Rinata Achmetowa) zostało zamkniętych lub zastąpionych rosyjskimi.

– Metoda oblężonej twierdzy, którą zastosował Kijów wobec tego regionu, wprowadzając blokadę gospodarczą, wywołała właśnie skutek odwrotny – mówi „Rz" kijowski ekonomista Ołeksandr Ochrimenko z Ukraińskiego Centrum Analitycznego. – Skorzystała na tym Moskwa, która swoim rublem wypycha stamtąd ukraińską hrywnę i ukraińskie towary, a region ten coraz bardziej przypomina Abchazję – dodaje.

Liderzy separatystów zaczęli mówić o potrzebie zjednoczenia się samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej.

Reklama
Reklama

– Wszystkich nas łączy Donbas i niewykluczone, że połączymy się w jedną np. Ludową Republikę Donbasu, by wzmocnić swoje pozycje – wskazuje Rudenko.

Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Wydarzenia
Zrobiłem to dla żołnierzy
Reklama
Reklama