Najprawdopodobniej była to forma opłaty za przejazd. Według AP w Bejrucie stawka haraczu wynosiła 25 proc. Mimo iż program Pentagonu zakłada szkolenie rebeliantów do walki z Państwem Islamskim (IS), oddanie sprzętu wojskowego innej grupie ekstremistów było niedopuszczalne.

Warto zauważyć, że zaledwie dwa dni po przerzuceniu kolejnej grupy wyszkolonych Syryjczyków na północ kraju, konta w mediach społecznościowych, powiązane z syryjskimi rebeliantami przekazały informacje o aresztowaniu grupy przez organizację Shamiya Front.

Co ciekawe, jeszcze przed tymi przeciekami, szef sztabu szkolonych przez USA syryjskich rebeliantów (Dywizjon 30) zrezygnował ze swojego stanowiska. Powołując się na problemy, takie jak opóźnienia i powolność w realizacji programu, brak wystarczającej liczby rekrutów i brak powagi w zarządzaniu projektem, płk Mohammad al-Daher ogłosił wycofanie się z programu.

W połowie lipca w Syrii zaczęło działać co najmniej 54 rebeliantów uzbrojonych i wyszkolonych w ramach wspomnianego programu. Byla to pierwsza grupa Syryjczyków przerzucona z Turcji. Po ponad tygodniu zaprzeczania, Waszyngton przyznał, że oddział praktycznie przestał istnieć.