Nie. Uważam, że wcześniej czy później premierem zostanie Jarosław Kaczyński. Czekając osiem lat na tę funkcję, musiał ją dzisiaj oddać Beacie Szydło nie dlatego, że chciał, tylko dlatego, że taktyka wyborcza była taka, żeby przeciwko premier Ewie Kopacz wystawić kobietę.
Czy błędem PO było oparcie kampanii na osobie liderki?
Błędem było założenie, że jedna osoba może pociągnąć całą partię.
Ta sztuka udawała się Donaldowi Tuskowi.
Jego nie ma już w Platformie. Był osobowością, która była w stanie pociągnąć całą kampanię samodzielnie, ale też trzeba zauważyć, że robił to w sytuacji ostrego personalnego sporu Tusk-Kaczyński. Kiedy Tusk odszedł do Europy, ten spór się wyczerpał. To nie jest wina Ewy Kopacz, że nie dała rady, tylko ten ideowy spór po prostu zniknął. Beata Szydło jest taktyczną odpowiedzią na Ewę Kopacz.
Dlaczego miałaby nie być premierem przez pełną kadencję?
Bardzo mocny rząd polityczny PiS spowoduje, że będzie miała mały wpływ na swoich ministrów, znacznie mniejszy niż miałby Jarosław Kaczyński. Nie będzie mogła zarządzać ministrami, bo jej ludzie mają w partii mocniejsze pozycje, są ważniejsi od niej, silniejsi. I okaże się, że prezes będzie musiał wziąć sprawy w swoje ręce.
A kto byłby teraz najlepszym szefem PO?
Nie wskażę swojego faworyta. Cała nadzieja na odbudowę Platformy jest w zbudowaniu swoistego drugiego mitu założycielskiego. Myśmy rozpoczynali od prawyborów i dyskusji na dole. To dało partii fundusz założycielski . Dzisiaj poprzez powszechne wybory przewodniczącego PO i dyskusję, jaka odbędzie się podczas kampanii wyborczej oddajemy partię członkom i to oni zadecydują, jaką twarz będzie ona miała. Ta kampania wyborcza będzie dla PO paliwem, które pozwoli stworzyć ten drugi mit założycielski.
Wróćmy do przyszłego szefa PO. Najlepszy byłby Grzegorz Schetyna, Tomasz Siemoniak czy Borys Budka?
Członkowie PO chcą usłyszeć od kandydatów na przewodniczącego, jakie są ich pomysły na partię. Promocją w mediach nie wygrają. Wybory w klubie pokazały, że ludzie chcą partycypować w decyzjach.
Jaką partią powinna być Platforma pod nowym przywództwem?
Musi być partią obrony wolności. To będzie nasz powrót do korzeni, do podstawowych założeń Platformy. Mamy dzisiaj w Sejmie trzy partie wodzowskie: PiS z Jarosławem Kaczyńskim i Kukiz’15 oraz Nowoczesną Ryszarda Petru. Platforma, która pokaże, że w niej decyzje zapadają kolegialnie, że jej twarzy jest znacznie więcej, będzie alternatywą dla tego stylu zarządzania, bo on moim zdaniem się wyczerpał.
PO będzie opozycją totalną?
Jak będą rzeczy złe, to będziemy twardą opozycją. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Jeżeli pojawi się coś, co będzie rozwijało Polskę gospodarczo czy w innych dziedzinach, będziemy to wspierać. Nie jesteśmy zakładnikami mówienia „nie bo nie”, tylko dlatego, że to wymyślił PiS.
PiS nie potrzebuje wsparcia opozycji do przegłosowania własnych projektów w parlamencie.
To prawda. Może przegłosować wszystko, a prezydent Andrzej Duda to podpisze. Pierwsze pomysły wskazują, że w Polsce następuje nie orbanizacja państwa, lecz że wprowadza się coś w rodzaju białoruskiego modelu zarządzania państwem.
Czy rząd Beaty Szydło może liczyć na 100 dni spokoju?
To zależy od projektów, które zostaną zaproponowane. Jeżeli będą konfrontacyjne, to spokoju nie będzie. Patrząc po tych pierwszych propozycjach, nie jestem optymistą.
Czy PO przygotowuje się na scenariusz powtórzonych wyborów samorządowych?
Nie zakładam, że to może być realny pomysł, raczej plotka, która krąży w przestrzeni publicznej, politycznej, która ma być straszakiem na samorządy. W demokratycznym państwie prawa są procedury, których trzeba przestrzegać. To, że przegrywa się wybory nie jest powodem do tego, żeby je powtarzać aż do wygranej. Pamiętajmy, że wybory przeprowadzono zgodnie ze sztuką, co potwierdziły niezawisłe sądy, a Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła werdykt.
Spodziewa się pan referendów w sprawie odwołania prezydentów Warszawy, Krakowa, Gdańska?
Tego się, niestety, spodziewam. Polacy będą oczekiwać realizacji księżycowych obietnic wyborczych PiS. Kiedy okaże się, że partia Kaczyńskiego nie jest w stanie ich spełnić, będzie musiała dać ludziom igrzyska i takimi igrzyskami mogą być referenda.
Wyobraża pan sobie, że Donald Tusk wróci do kraju i za pięć lat będzie kandydował na prezydenta przeciwko Andrzejowi Dudzie?
Mówimy o kilkuletnim horyzoncie czasowym. W polskiej polityce czasem rok wywraca scenę do góry nogami.
Tusk straci teraz wpływ na Platformę?
Zawsze będzie miał w niej miejsce. Za cztery lata będzie kończył misję, jaką ma do spełnienia w Unii Europejskiej. Myślę, że nad swoją przyszłością będzie się zastanawiał na rok przed wyborami, a nie teraz.
Gdyby jednak zdecydował się startować w wyborach prezydenckich, to dla PO byłby oczywistym kandydatem?
Donald Tusk zawsze będzie mógł liczyć na wsparcie Platformy.